Po 2 latach nic nie robienia jako to niektórzy powiedzieli czas się wziąć do roboty. Niestety już za tydzień skończy się moja laba i błogie lenistwo. Czas, który przez ostatnie 2 lata ograniczał się do opieki nad Jasiem, spacerach, wygłupach i domowych obowiązkach. Każda z nas chyba boi się tej zmiany, zmiany swoich przyzwyczajeń i planu dnia. Do powrotu do pracy zaczęłam przygotowywać się już od września posyłając Jasia do przedszkola, decyzję o przedszkolu uważam za bardzo dobrą. Niestety ja nie możesz liczyć na pomoc dziadków a na opiekunkę Cię nie stać to pozostaje przedszkole lub żłobek.
Jednak jest coś, co nie daje mi spokoju, jak my sobie poradzimy. Ja, jako przedstawiciel handlowy czasem pracowałam naprawdę długo, Paweł tez różnie wraca z pracy jak damy rade to dograć, czy będzie miał kto odbierać Jasia z przedszkola. Będzie praca, ale już bez zostawania po godzinach. Ale trudno się mówi, żyje się dalej. Swoje zrobię. Najbardziej się jednak boje samej organizacji swojego czasu. Do tej pory nic mnie nie goniło, nie musiałam się nigdzie śpieszyć luz bluz i orzeszki. A teraz zmiany o 180 stopni. Jednak może będzie miało też swoje pozytywne strony, bo ja jestem trochę takie stworzenie, że im więcej mam na głowie tym bardziej jestem zorganizowana.
Jedynie, co mnie martwi to atmosfera w pracy, bo jak wiesz, że czeka na Ciebie wilczy bilet to nie jest za wesoło. Oczywiście zabezpieczyłam się pisząc podanie o zmniejszenie etatu, rok czasu mam z głowy i wiem, że nie mogą mnie zwolnić. Choć czy praca w takiej atmosferze da mi satysfakcję. Tak faktycznie wracam tam, bo musze, bo z czegoś trzeba żyć. I chyba mam do siebie samej pretensje, bo miałam Dość dużo czasu by cos zmienić w tym kierunku. Po co mi były kursy i studia podyplomowe z zakresu prograu kadry i płace, o którym możecie poczytać tu http://finka.pl/ jak teraz wiem, że taka praca nie dawałaby mi satysfakcji. Zmarnowany rok i mój niewykorzystany czas. Praca przedstawiciela handlowego o tyle była fajna, że nikt nie stał nade mną tylko sama wiedziałam, co mam robić. Podoba mi się ta wolność, choć całodzienna jazda samochodem potrafi czasem dać w kość. Ale przecież nigdzie nie jest lekko. Od czasu, kiedy urodził się Jasiek pomyślałam o zmianach, o tym by może zacząć coś robić na własną rękę. Tylko wiecie, co chyba brakuje mi jaj i odwagi. I tak do końca nie mam pomysłu na siebie. Ok. fotografia, ale na to potrzeba czasu i pieniędzy by się do tego przygotować. Jak zacząć, co zrobić na początek skąd wziąć odwagę by wszystko rzucić i iść na swoje? A ja niestety całe 2 lata przezimowałam tak to można nazwać. Liczyłam na cud czy co? Sama już nie wiem. Skupiałam się tylko na Jasiu i jego potrzebach, ale czy tego żałuję? Nie, zdecydowanie cieszę się każdą chwila, którą mu poświęciłam. I nie żałuję. I gdybym mogła to pewnie jeszcze zostałabym z Jaśkiem w domu.
Jest jeszcze jedna rzecz, której się boję się. A mianowicie tego, że zabraknie mi czasu na pisanie Bloga, szkoda by było porzucić to co stało się moja pasją. Ale mam jedno postanowienie, że zrobię wszystko, żeby tak się nie stało. Może wpisy nie będą się pojawiały aż tak często, ale postaram się być z Wami w kontakcie.
A Wy kiedy planujecie powrócić do pracy, lub ile miały Wasze maluchy jak do niej wróciłyście ?
Też powoli myślę nad powrotem do pracy, a raczej nad znalezieniem jej. U nas to wymaga bardzo, ale to bardzo przemyślanej organizacji, bo też musimy sobie poradzić sami. Zawożenie do przedszkola, odbieranie, zwolnienia na czas choroby, to nie jest takie proste jak się wydaje.
Właśnie najgorsze te choroby, dopiero co przerabialiśmy ale byłam w domu. A co będzie jak Jaś zachoruje na początku mojej pracy, wezmę zwolnienie i co? Ale trudno jakoś damy radę.
Gosia nie martw się na zapas. Ważne jest nastawienie i ta myśl że będzie dobrze, że dasz radę. Nie mogę Ci mówić jak to u mnie było bo ja jeszcze do lutego z maluszkiem w domu. A później żłobek i praca. Mimo wszystko chyba jak sama będziesz pozytywnie nastawiona to dacie radę. Trzymam kciuki:)
Dzięki, takie słowa sa potrzebna. I masz racje kto jak nie ja ?
Wierze,że pogodzisz nowe obowiązki z blogowaniem 🙂
Ps. Życzę Ci Gosiu z okazji powrotu do pracy,wszelkiej pomyślności w realizowanych celach,żeby wszystko co robisz zawodowo Cię cieszyło,bo to w życiu najważniejsze 🙂
Dziękuje Ci bardzo.
Początki mogą być trudne, albo tak jak w Naszym przypadku mogą być łatwe, by później stawały się coraz trudniejsze…
Może być również tak, że znajdziesz w sobie ogromne pokłady energii i ‚ogarniesz’ wszystko bez większych problemów, ale może również nadejść czas, gdy pojawi się kryzys i będzie Ci brakować sił i czasu…
Przerobiłam każdą opcję- nawet przygotowuję wpis o tym.
Wiem jedno, potrzeba czasu i dobrego nastawienia 🙂
Dasz radę! 🙂
Dziękuję za te słowa. Wszystkiego trzeba spróbować, i tak się cieszę że ponad 2 lata mogłam być z Jasiem w domu.
Trzymam mocno kciuki Małgosiu, aby Wam się wszystko poukładało po Waszej myśli 🙂
Najgorsze są pierwsze miesiące, potem sytuacja się normuje i coraz więcej rzeczy udaje się ogarnąć:)
Dziękuję. Musze dać rade.
Czas spędzony z dzieckiem jest wyjątkowy i wspaniały, ale ten przyziemny świat, „pozadziecięcy” wzywa. Mam nadzieję, że mimo obaw dzielnie sobie poradziliście! Uściski dla Was!
Jest ok, zawsze może być gorzej.Dzieki za słowa otuchy. Pozdrawiam