Jako mama bardzo aktywnego przedszkolaka wiem, że warto angażować dziecko w prace na działce lub ogródku. Jasiek mogłby tam przesiadywać godzinami. Uwielbiam wspólnie z nim przesadzać roślinki, ostatnio nawet zgodziłam się na zrobienie ogródka ”zielnika” na balkonie? Był bardzo dumny kiedy mógł, wybrać roślinki, które wspólnie wsadzaliśmy. Teraz co dzień dogląda swoje roślinki i pielęgnuje je? Najwięcej radości ma oczywiście z podlewania. Myślę, że właśnie tak rodzą się jego piękne wspomnienia z dzieciństwa. Wspomnienia, beztroskiej zabawy w ogrodzie, które angażują go i mają ogromny wpływ na jego rozwój. Ogródek z dzieckiem na jesień – to tytuł gościnnego wpis Adrianny Złoch, mamy rezolutnej Irenki.
O fascynacji Jasia otaczającym nas światem, przyrodą i wszystkim co się na nią składa pisałam całkiem nie dawno w tym wpisie>> klik.Znajdziecie tam sporo informacji zwiazanych z przyrodą oraz propozycje wspólnych zabaw i pomocy dydaktycznych zwiazanych z nauką przez zabawę. Wspólne spacery, rozmowy i odkrywanie świata zwierząt i przyrody wspólnie z dzieckiem to dla nas sposób na rodzinne spędzanie czasu.
Jak to wygląda u Adrianny Złoch – projektantki i twórczyni marki Czyste Dziecko?
Zapraszam, na którego wpis autorką jest Adrianna Złoch — projektantka i twórczyni marki Czyste Dziecko. Prywatnie miłośniczka natury, gotowania i pedagogiki Montessori. Swoją markę tworzy w ramach idei etycznej mody. Zajmuje się również tworzeniem m.in. Odzieży outdoorowej wodoodpornej dla rodzin. Mama 2,5-letniej Irenki dzieli się z Wami swoimi pomysłami na wspólne spędzanie czasu z dzieckiem. My również uwielbiamy grzebać się w ziemi, a jak jest u Was?
Jak angażować dzieci w prace domowe?
Bywa, że siedząc w domu, patrząc na jesienne zachmurzone niebo, wpadam w nostalgię myśląc, że nie ma nic do roboty na dworze. Mimo to ostatnio przemogłam się kilkukrotnie i okazało się, że ogródek na jesień to super atrakcja dla dzieci. Mamy dosyć specyficzny teren w swoim ogrodzie — klimat leśny, stąd zmagamy się ze sporą ilością igieł opadających podczas deszczy i zawiei. Aby zapewnić sobie i Irce dobre dotlenienie, wymyśliłam proste grabienie igliwia.
Irenka w swoim wodoodpornym kombinezonie zabrała z garażu solidne grabie i podreptała do ogródka na swoją szychtę. Kiedy już się znudziła, miała prawo korzystać ze swojej kuchni błotnej- nie zabraniałam, choć zdaje się, że wilgoć- nas rodziców — czasem przerasta o tej porze roku. Kuchnia błotna to wydzielone miejsce zabaw w części ogrodu, przypominające wyglądem dziecięce kuchenki, jednak w ogrodzie można uzupełnić te kuchenne figle o wiele sensorycznych doznań.
Irka przynosiła sobie w wiadrze wodę z ogrodowego kraniku, wsypywała piasek lub ziemię, mieszała, dorzucała szyszki, rozkładała do garnków. Ja w tym czasie miałam możliwość pozbyć się jednego niechcianego krzewu – Irenka dołączyła później ochoczo do mnie, aby wyrzucać jego pozostałości do pojemnika na bioodpady. W za dużych rękawicach gumowych i wodoodpornym wdzianku popłynęła w ogrodowej pasji i znów miała wiele minut wkrętki na tę czynność. Złapałam nawet chwilkę, aby przygotować w kuchni ciepłe kakao (mamy wielki przywilej posiadania drzwi tarasowo-ogródkowych wprost z kuchni), które ochoczo wychłeptałyśmy po skończonej pracy. Po takim dotlenieniu o wiele chętniej wróciłyśmy do czytania książeczek i obowiązków domowych, aniżeli w te dni, które spędzałyśmy w domu w obawie przed wilgocią czy mżawką.
Znowuż dwa weekendy temu wybraliśmy się z Mężem na randkę. Jeszcze zanim wyszliśmy z domu, byłam świadkiem ogrodowej pasji dziewczyn – Irka i babcia spędziły miłe chwile w ogródku zasadzając przy tarasie cebulki tulipanów na przyszłą wiosnę– co ciekawe moja rozmiłowana we florze mama, wyszperała w centrum ogrodniczym tulipan o nazwie Irena <3 Zatem mamy w domu dwie Irenki – jedną w ogródku, a drugą miłośniczkę ogródka :).
Dzisiaj przed przybyciem mojej miłej koleżanki z blogosfery wraz z jej dzieciaczkami, która odwiedziła mnie na wspólne pichcenie placków z cukinii (którą ku mojej uciesze dorwałam u lokalnego rolnika z maleńkim gospodarstwem), wraz z Irką spędziłyśmy długi kwadrans na przydomowych schodach- jesienny deszcz był nam niestraszny – wspólnie zamiatałyśmy czerwone opadnięte liście naszej dzikiej winorośli opiewającej kolumny balkoniku. Równie chętnie, jak ostatnim razem – Irka dobrała się do kubła na bioodpady, gdzie z wielką uciechą wyrzucała liście z szufelki – zabawy było po pachy, bo jesienny wiatr chętnie zwiewał liście z powrotem na schody – ale ileż to jest zabawy przy takiej syzyfowej ogródkowej robocie!
„Nie ma złej pogody- jest tylko złe ubranie”
Skandynawowie mawiają „Nie ma złej pogody- jest tylko złe ubranie”. Dlatego zachęcam Was do tego, aby zmienić myślenie- dopasujmy siebie do natury, porzućmy całkowite alienowanie się od podmuchów i kropli jesiennego deszczu- ciepłe ubrania, wodoodporne kombinezony i pyszne kakao dodadzą wam wiele wigoru, nawet w te dni, gdy słońce ani na chwilę nie wygląda zza chmur.
Mam nadzieję, że artykuł się Wam spodobał. Jeśli tak, podzielcie się nim z innymi mamami, z pewnością chętnie dowiedzą się czegoś nowego. Zajrzyjcie do Adrianny, zobaczyć jakie cudeńka tworzy jej marka. Dobre, bo Polskie.
******
Zdjęcia poza pierwszym pochodzą z prywatnego archiwum Adrianny Złoch
Takie ogrodowe zabawy to mega połączenie wspólnego czasu oraz dobra gimnastyka. Mimo, że ogrodu nie mamy, ale często jeździmy na wieś i tam pracujemy. Odpowiedniego ubranie i sprzęt i można się pobrudzić ?
Szczęściary z was, że macie własne ogródki, w mieszkaniu w bloku trochę z tym problem jest. 😉
Dla mnie zawsze prace ogrodowe były świetną rozrywką 🙂
Pamiętam nasze pierwsze porządki w ogródku, zbieranie liści, a potem również układanie z nich różnych dekoracji jesiennych… Pamiętam pierwsze zabawy w piaskownicy, sadzenie kwiatków razem z synkiem, a także skoki na trampolinie. Dwa lata temu zrobilśmy synkowi nawet mały domek, aby mógł mieć coś w stylu gazebo rodziców ;).
Na pogodę narzekamy, i uciekamy do słońca – bo potrzebujemy witaminy D, ale w ogrodzie jesteśmy każdego dnia.. nawet zimą!
U mnie młodszy syn garnie się do pomagania w ogrodzie, starszy woli się relaksować. Uważam że dzieci pod innym być, jak najwięcej na łonie natury. Natura wycisza, pokazuje co w życiu najpiękniejsze.
Mój starszy synek uwielbia rośliny. W tym roku kupilismy działkę i na wiosnę planujemy mu zrobić jego kącik gdzie bedzue mógł sobie sądzić dowolne roślinki.
Córka pracuje w ogródku z babcią 🙂 A taka błotna kuchnia to super sprawa!
Jak córka była młodsza chętnie grabiła liście!