Wymaga się od młodych ludzi szacunku, zwrotów grzecznościowych, odpowiedniego zachowania Nie generalizuje i nie wrzucam wszystkich do jednego wora, ale krew mnie zalewa, kiedy krytykuje się młodych ludzi zarzucając im brak szacunku, złe wychowanie i brak empatii do drugiego człowieka. Kiedy małe dziecko z rodzicami na spacerze przeszkadza ludziom, bo maluje po chodniku! To gdzie my rodzice małych dzieci mamy żyć? Jak żyć? Mnie samej czasem takie małe urwisy potrafią zaleźć za skórę, ale to nasze dzieci, nasza przyszłość, to ludzie którzy będą pracowali na nas i nasze emerytury. Brak poszanowania mienia, bo kiedy dziecko maluje kredą po chodniku jest wandalem. Czy naprawdę mamy (Nie)wychowane bachory, nie wychowane społeczeństwo-zakaz malowania kredą nowy zakaz dla naszych dzieci.
(Nie)wychowane bachory, nie wychowane społeczeństwo-zakaz malowania kredą
Kilka słów na temat wychowania
Bez dobrego wychowania żaden człowiek nie może istnieć i dlatego tak ważny jest przekaz kolejnym pokoleniom tej wiedzy, umiejętności, obyczajów, idei oraz wartości najważniejszych w życiu. Piszą po chodnikach, niszczą kosze na śmieci, krzyczą na placu zabaw i co jeszcze? O niewychowanych pokoleniach pisze się do spółdzielni osiedlowej, karząc rodzicom małej Julki zmyć ślady po zabawie ich małej córeczki. Świecie gdzie Ty zmierzasz? Szlag mnie trafia, i zaczynam sie wstydzić, bo jak się okazuje ja i mój 3-letni syn też mamy co nieco na sumieniu. Też malujemy czasem po chodniku, bawiąc się w chłopka, czy malując sobie postacie, zwierzęta lub cyfry.
Sieć obiegło pewne ogłoszenie, które napisał mieszkaniec spółdzielni Mieszkaniowej, osiedla na Warszawskiej Białołęce, które powaliło mnie na łopatki.
Więc moi drodzy było tak, mała Julka w ubiegły weekend ośmieliła się pomalować kredą osiedlowy chodnik, co bardzo nie spodobało się mieszkańcowi jednego z osiedli na Białołęce. Niezadowolenie jego było tak ogromne, że wezwał publicznie jej rodziców, by ci umyli chodnik. Sorry kochani, ale gdzie tu logika i pomyślunek. Teraz ja wychodząc z dzieckiem na pobliskie osiedlowe boisko i plac zabaw będę czuła się jak przestępca. Może założę kominiarkę, by nikt z sąsiadów mnie nie rozpoznał.
Jak się kocha i traktuje małe dzieci w Polsce?
Małe dzieci i młodzież traktuje się u nas jak zło konieczne. Małe zasmarkane brzdące, hałaśliwe wyrostki, które robią hałas i drą się wniebogłosy. Te, które muszą się wyszaleć i wybiegać radośnie przy tym okrzykując. Nie aż tak dawno pewien znerwicowany starszy pan na sąsiednim osiedlu u nas w Łodzi zniszczył plac zabaw dla dzieci, bo było za głośno. Bo przeszkadzała mu zabawa i radosne piski maluchów. Jako matce 16 i 3-latka jest bardzo przykro, że zabrania się naszym dzieciom pisania kredą po chodniku, biegania, skakania i dziecięcej radości.
Źle jak siedzą w domu przed tabletami i telefonami pochłonięte grami, żal jak są na placu zabaw, bawiąc się w najlepsze, źle jak zaczynają krzyczeć i biegać po osiedlu. Kurcze to może zamknijmy nasze niewychowane dzieci w piwnicach. Będzie cicho, bo stamtąd ich nie będzie słychać. No kochani co za czasy? W piłkę pograć im nie wolno, biegać i skakać też najlepiej nie, krzyczeć i piszczeć podczas zabawy w berka też nie wypada! To co im wreszcie wolno?
Na zakończenie
Nie chce, byście mnie źle zrozumieli. Nie jestem wrogo nastawiona do osób starszych, bezdzietnych i lubiących samotność i ciszę. Sama mam teściową w wieku ponad 70 lat i doskonale ją rozumiem, że chce ciszy i spokoju. Jeśli jednak małe dziecko przeszkadza takim ludziom, to jak my rodzice małych dzieci mamy żyć? No jak? Mnie samej czasem takie małe urwisy potrafią zaleźć za skórę, ale to nasze dzieci, nasza przyszłość, to ludzie którzy będą pracowali na nas i nasze emerytury. Więc takie zachowania jak pisanie ogłoszeń pod adresem rodziców Julki wzbudzają we mnie raczej smutek niż złość. Smutny ten nasz naród, jak nie cieszy się widokiem rozbrykanego przedszkolaka malującego po chodniku. Lepiej, żeby na tych chodnikach leżały psie kupy? Sory, ale po tym ogłoszeniu, które zobaczyłam w sieci i mnie ruszyło, więc jakie Wy macie rozwiązania?
Sama za dzieciaka też mazałam kredą po chodnikach, skakałam na skakance, grałam w gumę i krzyczeliśmy na dworze i nikt mnie za to nie gonił i dzięki im za to. Nie jestem idealna, ale staram się moich obu synów wychowywać na dobrych i porządnych ludzi, czy mi się to uda, czas pokaże. Może i mi za 30 lat będzie przeszkadzał pisk małych dzieci, choć mam nadzieję, że jednak nie.
Każdy wiek ma swoje prawa, dzieci muszą się wykrzyczeć, młodzież musi się wyszaleć a starsi oczekują spokoju. Uczmy się tolerancji, i szacunku wobec innych, cyt.” Zapomniał wół jak cielęciem był?”. Młodzi wobec starszych, ale również starsi wobec młodych. Nie zapominajmy, że każdy był kiedyś młody, ale również każdy z nas będzie stary.
Amen. A z tymi kupami strzał w 10-tkę, na to się jakoś nikt nie uskarża, że trawniki przed blokami zasrane (przepraszam za wyrażenie), ale jak już dziecko za piłką biega, czy kredą rysuje to przestępstwo. Place zabaw wydzielone i zamknięte, najlepiej jak najdalej od zabudowań i wrażliwych uszu, w domu też dzieci powinny siedzieć cicho w jednym miejscu i nie oddychać… sorry, ale ja to mam gdzieś. Moje dziecko biega po domu, skacze i jak ma potrzebę to i popiszczy, a jak sąsiadka ma z tym problem to zapraszam na rozmowę. Kredą maluję z córką bez mrugnięcia okiem, a niech mi tylko ktoś uwagę zwróci. Prawda jest taka, że tylko patrzeć jak postawią tabliczki z zakazem pojawiania się dzieci w określonych miejscach, wszystko do tego niestety zmierza…
Smutne to a jednak prawdziwe, u nas w ub roku starszy pan zalał dziecięce bujawki smołą, bo mu dzieci wrzeszczały nad uszami. Sory, szkoda słów na takie zachowania. Każy kiedyś był dzieckiem i rozumiem, że starsi ludzie potrzebują ciszy i spokoju, ale dzieci muszą gdzieś sie podziać.
A ja znam historię o pewnym starszym Panu któremu tak dzieci przeszkadzały, że codziennie rano chodził załatwiać się ze swoim pieskiem do osiedlowej piaskownicy. A z malowaniem kredą to wogóle chora akcja, jeden deszcz i nie ma śladu. Ja to się nawet rozczulam jak widzę na ulicy takie bazgrołki. Poza rym nie trudno zauważyć że całkiem spora cześć społeczeństwa w starszym wieku ma pieska, a jakiś nie widzę żeby biegali za nimi z woreczkiem na kupę. A mnie szlag trafia jak idę z synem do parku i on biedak w g… wejdzie. To jest wporzadku?! Szanujmy się na wzajem.. Bo ja wolę radosną twórczość naszych pociech niż obsrane chodniki i trawniki przez pupili starych tetryków.
Oby takie tabliczki się w końcu pojawiły. Nie mówię tutaj o tych rodzicach, którzy znają umiar, ale tych którzy wychowują swoje dzieci bezstresowo. nie do wytrzymania jest ciągłe skakanie komuś po suficie. Jak mieszkamy w bloku to musimy zwracać uwagę, że pod nami może mieszka właśnie schorowana osoba albo ktoś poprosu usiłuje pracować. My też nie puszczamy muzyki na cały regulator, bo akurat chcemy teraz zrobić imprezę i tak samo nie można dziecku pozwalać na wszystko co mu tylko do głowy przyjdzie. Kiedys wychowywanie dzieci było inne i nie było takich problemów. Jakby było wzajemne zrozumienie to desperaci nie malowaliby huśtawek smołą itp. Nie każdy może chce mieć dzieci, dlaczego musi znosić cudze, z jakiej racji. Nie mieszkamy w buszu tylko w cywilizacji dorośli za przeporszeniem też nie pierd…. się na ulicy jak mają na to ochotę po to jesteśmy ludzmi, żeby potrafić żyć z innymi i dzieci też to dotyczy.
Moje dziecko zawsze musi się wyszaleć na dworze, ale ja mam super osiedle pełne dzieci i nikomu nic nie przeszkadza 🙂
To fantastycznie ż eludzie umieją ze sobą żyć i nie robić sobie na złość. Oby więcej takich.
Świetny wpis, przesyłam go koleżance. Rewelacyjnie to ujełaś. Wczoraj właśnie prowadziłyśmy z nią dyskujsę na ten temat i aż się zagotowałam. Nietsty mamy takie czasy, że wszystko zaczyna przeszkadzać.To przykre b czy do nas miał ktoś pretesnsje, że skakaliśmy w gumę lub graliśmy w chłopka. Nie, chyba, że rodzice ze za długo na dworze siedzieliśmy.
Nietsty pewnie jak każdy kija ma dwa końce, to można byo by się doczepić za malowanie farmbami i lakierami. Ale kreda? Litości, nam nie zabraniano i dziś mam przed oczami moje koleżanki z którymi grałam w gumę i chłopka.
Zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o malowanie i zabawę, dzieci powinny się wyszaleć. Zresztą uwielbiam się z nimi bawić i choć na chwilę znów czuć się jak dziecko 🙂
Teraz z drugiej strony mam wrażenie, że rodzice czasem nad swoimi dziećmi nie panują. Przykład: mieszkam w niewielkiej bursie. Pod koniec czerwca, w chwili, gdy część lokatorów miała jeszcze sesję, mieszkały u nas przez chwilę matka z córką w wieku przedszkolnym. Dziecko pełne energii i bardzo głośne. Na prośbę, że ludzie uczą się do egzaminów (małą było słychać przez 3 pary zamkniętych drzwi) i może jej wytłumaczyć, żeby była troszkę ciszej lub z mamą wyszły do parku obok się wyszaleć mama nie zrobiła nic, uśmiechnęła się i pokiwała głową. Poszłam do nich, pokazałam na ścianę i opowiedziałam młodej historię o śpiącym w ścianie niedźwiedziu, który będzie zły jak się go obudzi. Pozastanawiałyśmy się przez chwilę jak sprawdzić czy niedźwiedź tam jest… i podziałało. Może niezbyt wychowawczo, ale zabawa w „niedźwiedzia w ścianie” trwała do końca pobytu.
Tylko… mam wrażenie, że to nie była moja rola, tylko matki. Mieszkała nie u siebie, wypadałoby uszanować ludzi, którzy tam mieszkali tym bardziej, że warunki do zabawy były na dworze.
Tak, masz rację ż esą tez przypadki w drugą stronę i nie można tak wszystkiego wżucać do jednego wora. Ale litości tu było malowanie po chodniku i to kredą a nie jakimiś lakierami, farbami czy czymś innym nie zmywalnym. Dlatego tak wżąny jest szacunek i poszanowanie innego człowieka i wzajemne relacje.
Jestem nauczycielka S przedszkolu i uwielbiam kiedy moi podopieczni malują kreda po chodniku. Jest wtedy weselej i kolorowo. A kiedy przyjdzie deszcz zmyje te arcydzieła i znów mozna tworzyć. Sama tez znam starszych ludzi „wrażliwych” na dzieci. A potem widzę jak kradną piasek z piaskownicy ? …
Nie wiem, czy bym zachowała „dobre wychowanie” w tej sytuacji i od tej pory za każdą bzdurę chyba też bym wywieszała równie absurdalną kartkę 😛
Malowanie kredą fajna sprawa i nie wiem o co ta afera. Zabawy na placu zabaw też oczywista sprawa, przecież po to są te miejsca dla dzieci żeby m.in nie szwędały się po niebezpiecznych zakamarkach. Takie sytuacje mnie nie denerwują, za to dostaję gorączki gdy dzieci biegają po restauracjach i drą się na cały lokal. Denerwuje mnie też w Katowicach jak w lato na rynku rodzice pozwalali na urządzanie kąpieliska w fontannie i wiele innych spraw. Mam wrażenie, że teraz niektórzy przesadzają w drugą stronę przez mnogość sytuacji, które opisałam jako wkurzające. Niepotrzebnie zrobiła się z takich sytuacji walka pomiędzy tymi co chcą spokoju, a tymi co mają dzieci. Każdy uważa, że mu wszystko wolno, matki z dziećmi zachowują się często jakby świat miał klękać przed nimi. Ta sytuacja z kredą mnie dziwi, jest groteskowa, ale teraz też wpadło mi do głowy, że może tu nie o kredę chodziło, a inne, wcześniejsze sytuacje, o których nie wiemy. A kreda była tylko pretekstem.
Tak jak napisałaś każdy wiek ma swoje prawa i wydaje mi się że trzeba zrozumieć również tą starszą osobę bo nigdy nie wiemy jakie nam dziwactwa do głowy będą przychodzić w tym wieku. Może będziemy zmierzłymi babciam krzyczącymi na dzieci… Absolutnie nie popieram tego co zrobił ten Pan. Uważam, że dzieci powinny mieć prawo się wyszale. I mnie osobiście malowanie kreda nie przeszkadza, a temu Pani powinno się jedynie zwrócić uwagę, że to jest dziecko i też ma swoje prawa (prawo do zabawy) i pozostawieniu tej sprawy. Nie potrzebnie moim zdaniem zrobiła się taką afera wokół tego tematu.ik
przeraza mnie to co sie teraz dzieje ,nie wiem jak to ując zeby brzydkich słow nie uzyc…najlepiej by dzieci siedzialy w domu przez tv i byly cicho.Jestem wiejska babka ,przyszłam do miasta bo zycie mnie do tego zmusiło;) tzn maż;) i widze ze tu dzieci w miescie to normalnie sa traktowane jak jakies gremliny ,szkodniki nic nie można im .Dobrze ze moje corcie maja babcie na wsi to tam jezdzimy i moga sie wyszalec
Ze swojego dziecinstwa pamietam place zabaw, usytuowane pomiędzy blokami, przy czym oba te boki blokow byly bez okien. To niewatpliwie wygluszalo nasze zabawy ☺ ale tez byl tam asfalt – malowany kreda nieustannie, byla sciana jednego z blokow o ktora rzucaliśmy piłką przy grze w króla skoczków. Wokol byly tereny zielone bez tabliczek „zakaz gry w piłkę” (bedac niedawno u Rodzicow takie juz niestety w tych miejscach zauwazylam). Juz jako nastolatce te krzyki z podworka mi nie przeszkadzaly, a nawet w pewien sposob cieszyly. A teraz nie ma gdzie pojsc! Przy moim bloku nie ma placu zabaw, najblizsza namiastka tegoz jest za ruchliwa ulica. A wypasiony plac zabaw w parku, 15 min od bloku spacerkiem (co dla dziecka jest ogromna odlegloscia). Energia sie w nich kumuluje i wybucha w miejscach, gdzie raczej wskazane jest skupienie: restauracje, szkola, galerie handlowe, wizyta u znajomych czy rodziny. To co zrobili ci ludzie od kartki to ograniczanie wolnosci i wlasciwie przemoc słowna. Pomijajac juz podstawowe zasady wspolzycia spolecznego, kulture osobistą czy empatię.
Niestety też mam takich sąsiadów co by mi głowę suszyli gdyby syn ważył się pomalować chodnik kredą i dla świętego spokoju darowałam sobie zakup kredy. Ale uważam, że to nie jest normalne, raz że kreda zmyje się z pierwszym deszczem, dwa że przecież takie pomalowane chodniki dodają tylko koloru! Ja się tak bawiłam będąc dzieckiem i dla nikogo problemem to nie było. Niestety starsi ludzie są ciężcy we współżyciu sąsiedzkim :/ Tak jak mówisz od młodych się wymaga wychowania, a niestety Ci starsi kompletnie nie dają dobrego przykładu. A temu co napisał tą skargę to nie wiem co bym zrobiła, ale nie miałby ze mną lekko.
Moja babcia ma 95 lat i wręcz się garnie do moich chłopaków… Ciągle tylko „kiedy dzieci przywieziesz, kiedy” :)) więc to zależy od człowieka, ale prawdą jest niestety, że panie 60+ często nie lubią dzieci (cudzych) i uważają je za wstrętne bachory.
Sama jestem mamą dwójki małych dzieci i wiem jak dzieci mogą zaleźć za skórę 😉 szlag mnie jednak trafia jak słyszę wyrażenie „bo te bachory….”. Dzieci to jednak tylko dzieci i bawić się muszą. U mnie pod blokiem jest zakaz malowania kredą po chodnikach, bo kreda „okropnie” brudzi, a chodnik to nie plac zabaw!. Na chulajnogach jeździć dzieciom nie wolno, na rolkach też nie, bo za dużo hałasu…..!!! Plac zabaw wysypany piachem, który przy okazji jest kuwetą dla okolicznych kotów i toaletą dla okolicznych psów! Chodników w parku nie ma, więc nie można jeździć na rolkach i chulajnogach. Ale „bachory” przeszkadzają pod blokiem i mają wynosić się do parku…-to jest to, co słyszymy od sąsiadów. Ja natomiast dodatkowo słucham takich głupot w pracy od – przepraszam za wyrażenie- lesbijek udających koty(ziewają jak koty, mruczą jak koty itd), że bachory wszędobylskie przeszkadzają. Bachory wyrzutki społeczeństwa…. wg lesbijek… Masakra poprosru. Kiedyś dzieci bawiły się tam, gdzie się dało. Na osiedlach ciągle był hałas, krzyk i wrzask. Jeździliśmy na rolkach, rowerach i było wolno!
No cóż, też nie lubię małych dzieci… :p Aleee… racja. Każdy z nas chce mieć swoje prawa, bronimy się np. jako młodzież, że to normalne, że jak inaczej mamy się zachowywać – u dzieci też to normalne. Nie można mieć pretensji do liści, że są zielone, tak i do dzieci, że sa głośne 🙂
Jedynie zwróciłabym uwagę osobom, które kompletnie nie liczą się z innymi. Jednak są miejsca, w ktorych małe dzieci przeszkadzają i naprawdę rodzic powinien wziąć pod uwagę to, że nie każdy z obecnych kocha to dziecko na tyle, żeby wytrzymywać takie wrzaski itd.
To jeszcze nic. Ja ostatnio słyszałam o akcji protestacyjnej mieszkańców przeciw… budowie przedszkola! Miasto ma pieniądze na budowę i chce je postawić, ale mieszkańcy okolicy (ci starsi!) protestują w tej sprawie, bo nie chcą mieć hałasu pod oknami… To jest dopiero przykre…
Mnie hałas dzieci za oknem nie przeszkadza, może bardziej ten w domu, wytwarzany przez moje pociechy. 😉 Słysząc śmiechy, krzyki czy odgłosy grania w piłkę, czuję, że nowe pokolenie wkracza na scenę, to sympatyczne. 🙂
No tak najlepiej zamknąć dzieci w domu dać tablet do ręki i problem z głowy. Eh co za ludzie, wiele razy przekonałam się, że dzieci są mądrzejsze i grzeczniejsze od nas dorosłych. To nam ciągle coś nie pasuje, coś przeszkadza. Co za kraj !
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią w 100 % i powiem więcej, jak widzę dzieci malujace przy moim zdarza mi się pochwalić je za ozdabianie chodnika 🙂 każdy powinien być wyrozumiały, każdy był dzieckiem i jeśli będziemy sami je ograniczać w eksperymentowanie, szukaniu swoich zainteresowań to później zobaczymy skutki takiego „ograniczonego” wychowania. Oby takie incydenty się już mi powtarzały, lecz czy w dzisiejszym świecie to możliwe? Nie wiem. Ja nadal będę chwalila dzieci, gdy zobaczę narysowanego psa kota czy nawet kółka na chodniku 🙂
Dokładnie tak samo reaguję, malowanie po chodnikach nikomu nie szkodzi, w końcu chcemy, aby młode pokolenia wykazywały się kreatywnością. 🙂
Oglądałam akcję w internecie, to wspaniałe, że tylu ludzi przyszło malować chodnik razem z „wandalką” 🙂 Myślę, że to tylko jedna wyjątkowo upierdliwa osoba miała problem z dziećmi i ich twórczością, bo jeśli byłoby takich sąsiadów (takich ludzi ogólnie) więcej to serio…w Polsce trzeba by było zacząć tworzyć osiedla-getta dla rodzin z dziećmi! 😛
Ciekawe w jakim świecie sam się wychowywał? Dzieci siedzą przed tv, tabletami, smartfonami – źle, bawią się na dworze – źle.
A ja się zawsze uśmiecham jak widzę pomalowane chodniki, sama mam kredy w domu i też mnie kusi, by pomalować. Niestety, rodzice dzieci nie zdają sobie sprawy, że dzieci uczą się przez modelowanie i jeśli np. ojciec będzie hejtować, dziecko najprawdopodobniej też.
Tak masz rację pewne zachowania wynosi się z domu, zdecydowanie jej większą część. Niepotrzebna zadyma z najnormalniejszej zabawy dziecka na osiedlu. Szkoda słów.
Jeszcze trochę to nasze dzieci nie będą miały się gdzie bawić.Bo wszystko wszystkim przeszkadza.
Faktycznie – malowanie po chodnikach to nie zbrodnia i bez przesady, ale ja majac lat 30 widze jak teraz zachowują się ludzie tak 18-25. Jest coraz gorzej nie wiem z czego to wynika ale nawet wchodząc na egzamin gdzie z egzaminatorem są face to face potrafią zapomniec jezyka z buzi i „dzień dobry” to wyrazy co najmniej obce (to tak bardziej do tematu posta niz do jego treści – zdarzają się niewychowane „bachory” niestety) Ale i niewychowani dorośli, tacy równiż są.
Niestety tak jest. Dzieci i młodzież to zło, ale nikt z tych dorosłych nie pamięta, że to właśnie dzieciaki i młodzież mają być przyszłością.
W takim razie powinni stworzyć osiedla dla osób, którym dzieci przeszkadzają. Niech sobie tam spokojnie mieszkają i kiszą się w tej swojej frustracji. Nie rozumiem takiego zachowania. Z jednej strony krytykują, że dzieci kiedyś bawiły się na podwórkach, a dzisiaj tylko w domu przed komputerem, a jak już dziecko wyjdzie bawić się na podwórko to też źle.
Ludzie, którym wszystko przeszkadza, a dzieciom najchętniej zakazaliby nawet oddychać, to Ci, którzy potem siedzą w kolejce do lekarza i narzekają, że dzieciaki to teraz tylko przed komputerami siedzą. A co mają robić jak wszystko zakazane? Przykre to bardzo i również się na to nie zgadzam!
Ech, jakie to polskie… Dokładnie właśnie tak jest – zapomniał wół jak cielęciem był. Niektórym się wydaje, że są władcami wszechświata, a obowiązkiem innych jest dostosowywanie się do nich. Tylko jaki przykład takie osoby dają swoim dzieciom/wnukom?
Przed wyjazdem sama posprzeczałam się z rodzicami na podobny temat – narzekali, że dzieci są za głośne na podwórku (rodzice mieszkają w bloku). Powiedziałam im, że przecież to dzieci, że muszą się gdzieś bawić, i tak na dobrą sprawę X lat temu i my tak samo rozrabialiśmy pod oknami sąsiadów.
Uważam, że dorośli teraz sami nie widzą, czego chcą: z jednej strony narzekają, że młodzież spędza czas tylko przed komputerem, z drugiej jednak nie chcą dzieciom pozwolić na zabawy na podwórku (sprawa z mazaniem kredą po chodniku, coraz liczniejsze zakazy gry w piłkę czy nieprzyjemne komentarze, że dzieciaki są za głośno…)
Dzień po pierwszej komunii. Korytarz szkolny pełen dzieci. Siedzą na podłodze oparte o ściany. I ta dziwna cisza… bo wszystkie wpatrzone w ekrany smartfonów i tabletów.
Na szczęście moje dzieci malujące kredą spotykały się tylko z pozytywnymi reakcjami. Ale w innych sytuacjach bywało różnie. Zdarza się, że po prostu mam ochotę zamknąć się z nimi we własnym mieszkaniu, żeby nikt nie komentował.
Każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Każdy marudził, płakał, biegał i broił. Miejmy jak najwięcej wyrozumiałości dla dzieci i ich rodziców. Większość naprawdę się stara żyć radośnie i wesoło i jak najmniej utrudniać życie ludziom dookoła.
W Polsce spotykam się z coraz większą liczbą ograniczeń dla dzieci – co one u diabła mają robić w wolnym czasie? Teraz mieszkam w Szwajcarii i wydaje mi się, że mimo wizerunku sztywnego i ułożonego kraju, jest tutaj więcej luzu niż w Polsce. Dzieci malują kredą po chodnikach, schodach, wejściach na klatkę schodową – takie bazgranie dozwolone jest w każdym miejscu, do którego sięgnie potem deszcz zmywający radosną twórczość malucha. Sporo jest placów zabaw z wydzielonym miejscem do gry w piłkę – odpada więc kłopot wybijania szyb czy temu podobnych akcji.
Naprawdę chore, mogłabym jeszcze próbować zrozumieć jakby te dzieci chodniki spray’ami pokrywały, ale sprzątać po rysunkach kredą… Przecież deszcz zmyje całą tą radosną twórczość… Smutne takie reakcje – smutni ci ludzie…
Do malowania kredą po chodniku nic nie mam, ale do krzyku już tak. Krzyk, zbyt głośne rozmowy są obecne niemal wszędzie. Dzieci krzyczące do rodzica w sklepie, autobusie, na przystanku (często z kilku metrów)nie są przywoływane do porządku. Dorośli chyba wychodzą z założenia, że lepiej żeby moje dziecko zakrzyczało innych niż inni mieliby je zakrzyczeć. Dla mnie jest to przejaw zwykłego braku wychowania.
Jeśli dziecko ma się wykrzyczeć to niech się wykrzykuje mamusi, tatusiowi nad głową, bo to oni na t pozwalają.Są badania, które mówią o tym, że już nigdy w swoim życiu człowiek nie będzie tak głośno krzyczał, jak potrafi to dziecko. Nauczyciele odchodzą z zawodu m.in. dlatego, że nie są w stanie zebrać myśli w tym wrzasku, który trzeba w przedszkolu, szkole uciszać, bo nikt tych dzieci nie uczy cichszego zachowania. Płaci się za to obniżeniem uwagi słuchowej u dzieci, które mają problem z usłyszeniem co się do nich mówi. Potem rodzice zdziwieni i poruszeni tym, że ich dziecko nic nie wynosi z lekcji w szkole i trzeba z nim nadrabiać zajęcia i brać korepetycje..ano nie wynosi, boście sami nauczyli dziecię braku szacunku do kogokolwiek i pozwolili na wrzask, gdziekolwiek dziecina zachce się drzeć. Kto da radę się naużerać na lekcji i wlać do głowy trochę wiedzy ten król, a kto nie da to nie da rady.
Dłużej wracają do równowagi, są rozdrażnione po pobycie w przedszkolu, szkole. Mam wrażenie, że te krzyki, na które rodzice pozwalają wszędzie dzieciom są zwyczajnie przejawem utajonej agresji i zwykłego braku kultury dorosłych.
Do malowania kredą po chodniku nic nie mam, ale do krzyku już tak. Krzyk, zbyt głośne rozmowy są obecne niemal wszędzie. Dzieci krzyczące do rodzica w sklepie, autobusie, na przystanku (często z kilku metrów)nie są przywoływane do porządku. Dorośli chyba wychodzą z założenia, że lepiej żeby moje dziecko zakrzyczało innych niż inni mieliby je zakrzyczeć. Dla mnie jest to przejaw zwykłego braku wychowania.
Jeśli dziecko ma się wykrzyczeć to niech się wykrzykuje mamusi, tatusiowi nad głową, bo to oni na t pozwalają.Są badania, które mówią o tym, że już nigdy w swoim życiu człowiek nie będzie tak głośno krzyczał, jak potrafi to dziecko. Nauczyciele odchodzą z zawodu m.in. dlatego, że nie są w stanie zebrać myśli w tym wrzasku, który trzeba w przedszkolu, szkole uciszać, bo nikt tych dzieci nie uczy cichszego zachowania. Płaci się za to obniżeniem uwagi słuchowej u dzieci, które mają problem z usłyszeniem co się do nich mówi. Potem rodzice zdziwieni i poruszeni tym, że ich dziecko nic nie wynosi z lekcji w szkole i trzeba z nim nadrabiać zajęcia i brać korepetycje..ano nie wynosi, boście sami nauczyli dziecię braku szacunku do kogokolwiek i pozwolili na wrzask, gdziekolwiek dziecina zachce się drzeć. Kto da radę się naużerać na lekcji i wlać do głowy trochę wiedzy ten król, a kto nie da to nie da rady.
Dłużej wracają do równowagi, są rozdrażnione po pobycie w przedszkolu, szkole. Mam wrażenie, że te krzyki, na które rodzice pozwalają wszędzie dzieciom są zwyczajnie przejawem utajonej agresji i zwykłego braku kultury dorosłych.
Generalnie trzeba byc k** zeby chodowac niewychowane bachory – problemem nie sa dzieci, ale rodzinkasy j**e – chodujące te dzieci. Dziecko powinno rozumieć kiedy może sobie pozwolić na szaleństwa a kiedy ma być grzeczne – rodzicę powinny nauczyć je tego i dbać o dobro otaczających ludzi … a nie tylko o swoje dzieci.
To nie jest tak, że każdy odmawia dzieciom prawa do malowania kredą, ale nie można zmuszać ludzi do słuchania wrzasków. Nasze społeczeństwo jest po prostu niewychowane. Równocześnie wielu rodziców po prostu nie wie, że takie uczenie dziecka,że może zakrzykiwać otoczenie odbije się i na nich samych. Dzieci krzyczą,wręcz drą się non stop tylko rodzicom to pasuje.