Czy miejsce chorego dziecka jest w przedszkolu i czy katar to nic takiego? Jesienne depresje, jesienne dygresje. Taki mamy klimat, cytując klasyka.Temat zapewne gorący nie tylko w naszym domu. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy warto reagować i pisać na ten temat. Dyskusje na temat przyprowadzania i zostawiania chorych dzieci do przedszkoli i żłobków, pomimo dopiero rozpoczętego roku nie cichną. Jak myślicie, czy warto o tym mówić głośno?
Chore dziecko w przedszkolu. Katar to nic takiego, czy aby na pewno?!
Ile razy byłam świadkiem w przedszkolnej szatni u mojego synka, jak rodzice udawali, że wszystko jest ok, a po dziecku widać było chorobę. Nie wspomnę już o przyprowadzaniu dzieci z gorączką, co też miało miejsce. Ile razy byłam świadkiem w przedszkolnej szatni u mojego synka, jak rodzice udawali, że wszystko jest ok. Wmawiając dziecku, że się wygłupia, że to tylko zakrztuszenie, lub tłumacząc, że mały tak ma, jak wyjdzie na dwór. Nie twierdzę, że tak nie jest. Dzieci są różne, często po infekcjach tak właśnie się dzieje.
Rodzicu, pamiętaj o tym, że:
- Wysyłając chore dziecko do przedszkola, narażamy innych. W tym również personel placówki.
- Dziecko bezpośrednio po przebytej chorobie jest wyraźnie osłabione i jego organizm jest bardzo podatny na kolejne infekcje czy inne choroby. Dlatego kolejny tydzień po chorobie siedzimy w domu. Wysyłając chore dziecko, narażamy inne. Chore dziecko przebywające w przedszkolu jest zagrożeniem dla pozostałych osób, zapamiętaj to na zawsze.
- Pracownicy przedszkola nie posiadają uprawnień do podawania dziecku lekarstw, i to nie jest ich zła wola, ale zapisy w regulaminie. Nauczyciel to nie lekarz lub pielęgniarka!
- Jeżeli dziecko jest chore, to obowiązkiem rodzica jest zaprowadzić dziecko do lekarza, a nie do przedszkola.
Czy puścić dziecko z katarem do szkoły lub przedszkola?
Drodzy rodzice, dbajcie przede wszystkim o swoje dzieci i tym samym nie narażajcie innych maluchów. Dla mnie jest przerażające to, że rodzice posyłają naprawdę chore dzieci do przedszkola. Nie mówię tu już tylko katarze. Od września, Jasiek chodził może 3 tyg od początku przedszkola. I nie było chyba jednego dnia u nas w przedszkolu, bym nie spotkała w korytarzu dziecka, które kaszle, kicha, ma gile do pasa lub jest rozpalone. Wiem, wiem, katar alergiczny jak to się teraz mówi. Wiem co to jest, jeden i drugi mój syn są alergikami. Alergie to najczęstsza wymówka. Panie nauczycielki słyszą to codziennie. Szkoda tylko, że z tych alergicznych katarków zazwyczaj rozwija się infekcja.
Przyczyny nieżytu nosa
Alergiczne w tym przypadku nieżyt nosa może mieć podłoże uczuleniowe o przebiegu sezonowym (najczęściej rozpoznawanym) lub przewlekłym. Alergia jest powodem około 40% do 60% nieżytów u dzieci i około 30% u dorosłych.
Infekcyjne i tu najczęstszą przyczyną wystąpienia kataru są zakażenia wirusowe szerzące się drogą kropelkową. Z tego względu należy unikać kontaktów z chorymi, ograniczyć przebywanie w większych skupiskach ludzi w okresach nasilania zachorowań (wiosna, jesień). W większości przypadków za powstanie kataru wirusowego odpowiadają rinowirusy, wirusy paragrypy, wirus grypy. (źródło)
Przed rozpoczęciem przedszkola Jasiek nie był izolowany i miał kontakt z innymi dziećmi, wtedy nie chorował. Tak było do 2 lat, potem zaczęło się przedszkole i choroby. Wiem, każde dziecko musi się wychorować. A dlaczego nie chorował? Bo nie dopuszczaliśmy do spotkań i wizyt, kiedy inne dzieci chorowały. Jednak od czasu kiedy zaczął chodzić do przedszkola, nie mamy na to wpływu, dla nas to dosłownie koszmar. Zaliczamy średnio 3 tygodnie chorowania, tydzień w przedszkolu i tak od nowa. A już myślałam, że ten rok będzie dla nas łaskawy.
Może i by był gdyby większa rozwaga innych rodziców, którzy zostawiają w przedszkolu chore dzieci! Zastanawiam się gdzie my popełniliśmy błąd?! Czy to moja wina, że moje dziecko migiem łapie od kolegów i koleżanek bakterie i wirusy? Wiem, być może ma słabszą odporność niż jego rówieśnicy. Takie teksty też już słyszałam i muszę się z nimi zgodzić. Jeśli synek źle się czuje, to zostawiam go w domu. Wierzcie mi jestem daleka od oceniania rodziców, że rodzic, który musi iść do pracy to zły rodzic. Czasem nie ma innego wyjścia. Choć czy w takiej sytuacji nie warto wziąć zwolnienia na dziecko, lub zostawić je z kimś bliskim, jak mamy taką możliwość.
U nas już 3 tydzień młody będzie walczył z infekcjami, których początek zaczął się niestety w przedszkolu? Tak, wiem musi się wychorować, buduje swoją odporność, na przyszłość, ale gdy jest to kolejna choroba pod rząd, to w takich sytuacjach czuję się bezsilna. Czy myślicie, że nie chciałabym by normalnie chodził do przedszkola, nawiązywał nowe przyjaźnie? Tym bardziej że trafił do nowej grupy gdzie zna zaledwie 3 dzieci. Jaś ma słabą odporność. Robimy co możemy, masa wizyt u specjalistów, drogie leki, a i tak niewiele to daje.
Wiem, że bywa ciężko samotnym rodzicom
Wiem też jak ciężko bywa samotnym rodzicom, samotnym matkom. Też taką kiedyś byłam, ale nigdy przenigdy mojego syna nie wysłałam chorego do przedszkola i szkoły. Pomimo, że wtedy nie miałam za bardzo liczyć na niczyją pomoc. Dałam jednak radę, ale nie narażałam go na jeszcze gorsze samopoczucie. Przewartościujcie sprawy w swoim życiu. Ja wiem, ja naprawdę rozumiem, że czasem zwyczajnie nie ma z kim zostawić dziecka, jesteśmy sami, na sąsiadów nie można liczyć, rodzina za daleko, ale jest chyba opcja „L-4” na chore dziecko? Wiem, że często zdarza się tak, bo rodzice nie mają wyjścia. A może mają ? To nieustanny dylemat tysięcy rodziców z chorymi dziećmi. Co zrobić, jak postąpić? A przecież trzeba zapewnić dziecku byt.
Może umiecie być w tej kwestii asertywni i nie potraficie się przeciwstawić i dokonać odpowiedniego wyboru. Wiem o czym piszę, przez zwolnienia straciłam pracę, nie w ubiegłym roku sama z niej ostatecznie zrezygnowałam, ale nie żałuję. Wybór jest zawsze i każdy z nas go ma. Ja potrafiłam zrezygnować pracy gdy mój syn zaczął chorować. Nie jestem bez serca i współczuję ludziom, którzy są w trudnej sytuacji, nie mają dziadków, są samotnymi rodzicami. Jednak trudno mi zaakceptować fakt, że przyprowadzają do przedszkola chore dziecko. Cokolwiek by się nie działo, moje chore dziecko zostaje w domu.
Ja też bardzo chciałabym, żeby mój syn chodził jak inne dzieci do przedszkola. Ze strachu o to, że złapie kolejną infekcję, kolejny tydzień spędzimy w domu, jest to po części zalecenie naszego pediatry, jak to ona mówi niech nabiera sił i odporności w zaciszu domowego ciepła. Dla rozluźnienia atmosfery zapraszam Was do przeczytania genialnego tekstu z bloga Moi-Mili. JAK WYPCHNĄĆ CHORE DZIECKO DO PRZEDSZKOLA? PORADNIK RODZICA. Kaja jestem pod jego ogromnym wrażeniem i czekam na więcej. Warto czasem wziąć byka za rogi i jak nie tak to może inaczej pokazać, że coś jest nie tak.
Czy według Was rodzic, który świadomie oddaje chore dziecko do przedszkola, jest ok? Czy zgadzacie się z takim postępowaniem? Wiem, że katar katarowi nie równy, ale ja dmucham na zimne. Jednak zielone gile mnie nie przekonują. Wiadomo, że alergia to choroba cywilizacyjna, sama się z nią zmagam, moje dzieci również. Jednak jak widzę, że ewidentnie dziecko jest chore a nie tylko zakatarzone, to ręce opadają.
Warto jednak pamiętać, że nie każdy kaszel u dziecka oznacza poważną chorobę, często kaszel na długo utrzymuje się po przebytej infekcji. Wiem bo moje dziecko po chorobie bardzo często, jeszcze przez dwa tygodnie potrafi kasłać. Każdy rodzic poznaje, czy jego maluch ma temperaturę, czy ten kaszel jest oznaką choroby a czy katar jest zwykłą infekcją, czy spływa dziecku do pasa i świadczy chorobie. Zdania pediatrów są podzielone odnośnie takich przypadków – jedni mówią trzymać w domu, drudzy normalnie funkcjonować, chodzić do przedszkola. Wystarczy odrobina rozwagi i rozsądku.
Pytanie do Was…
Czy pozwalacie swojemu choremu dziecku iść przedszkola lub szkoły, w dodatku z temperaturą? Ja nie praktykuję takich rozwiązań? Jednak każdy postępuje według własnych zasad. Każdy rodzic powinien wiedzieć, co dla jego dziecka jest najlepsze. Zdrowia życzę 🙂
*Zdjęcie: unsplash.com
Hmm… Poniekąd się zgadzam, ale nie we wszystkim. Katar to nie zawsze coś złego co sieje zarazę niczym ebola. Wszystko zależy od rodzaju kataru i innych objawów. Jeżeli moja córka ma katar 6 miesięcy w roku ( i nie, nie alergiczny ) to co ? To nie jest katar przy którym występuje gorączka, kaszel, przeziębienie. Po prostu tak ma. Jak wyjdzie na zewnątrz to ma. Posiedzi w środku w domu to nie ma. W takim wypadku nie posyłać dziecka przez 6 miesięcy do żłobka / przedszkola ?
Zaufany i bardzo dobry specjalista, pediatra powiedział, że u dzieci przedszkolnych tak jest. 6-7 miesięcy katar, który nie ma jakichkolwiek wpływów na innych. Nie zaraża.
Tak jak piszesz…. Jeżeli są również inne objawy to jak najbardziej powinno się trzymać dzieci z daleka od innych dzieci. Ale sam katar… różnie można interpretować.
Pozdrawiam
Łukasz
Tak jestem wyrosną matką, tak posyłam moje dzieci z katarkiem do przedszkola, ALE jeśli już gole wiszą do pasa i katar przeszkadza w czymkolwiek zostają w domu. No i oczywiście gdy jest gorączką i kaszel również zostają w domu. A jednocześnie jestem w stanie zrozumieć rodziców, którzy posyłają swoje chore dzieci do przedszkoli, ogólnie temat rzeka. Pozdrawiam.
Tak jak napisałam katar, katarowi nie równy.
Masz racje, dlatego też napisałam katar, katarowi nie równy, bardziej mi chodziło o gile do pasa, zielone smarki i kaszel który słychać daleka. Wiem o katarach przewlekłych bo starszy syn w wieku Jasia i potem tez takowe miał.
no to się zgadzamy 🙂
Ja ostatnio widzialam.wzrok innej matki w szatni, jak moja corka zaczela kaszlec. Ale niw chce mi sie wszystkim dookola.tłumaczyć, ze bylam z nia u lekarza. Lekarz zbadal i powiedzial, ze nie ma juz infekcji (nawet nie goraczkowala, byla oslabiona, kilka dni w domu). Bez gila. Lekarz pozwolil chodzic na basen i oczywiście do przedszkola. Nawet chcial na wizycie szczepienie zrobic przeciw grypie. A kaszel… jak u gruzlika. Slowa lekarza – to kaszel poinfejcyjny, moze sie jeszcze ponad tydzien utrzymac. Wiec nie kazde kaszlace dziecko to od razu wylegarnia zarazkow
To prawda, tu trzeba do wszystkiego podchodzić z pewną rezerwa i dystansem. Jednak sporo rodziców niestety przyprowadza naprawdę chore dzieci.
Zawsze miałam z tym problem 🙂 Po wielu latach doświadczeń stwierdzam że to kwestia wyczucia
Tosia jest alergikiem, katar ma pewno 350 dni w roku. Ale bez problemu odróżniam ten o podłożu alergicznym od tego chorobowego. Z tym drugim nigdy nie poszła do przedszkola. Zdarzało się również, że w dniach, kiedy miała wyjątkowo silny katar alergiczny, również zostawała w domu. Taki dzień to dla niej żadna przyjemność i tylko dodatkowe obciążenie dla organizmu.
Uprzedzę od razu, oboje pracujemy, więc któreś z nas musiało brać wolne albo łataliśmy te dni w inny sposób. Czy to miało w ogóle sens? Moim zdaniem tak, jeden dzień w domu na dojście do siebie i kolejny miesiąc w przedszkolu bez żadnej przerwy, bez wizyt u lekarza i antybiotyków.
Jeśli córka smarka, ale wiem, że czuje się dobrze i nie ma ani kaszlu an temperatury, to tak, puszczam ją do szkoły. Niestety sporo by straciła gdyby przy każdym katarze zostawałą w domu 🙁
Jednak jak chodziła do przedszkola, to sytuacja była inna i zostawiałam ją w domu 🙂
Co racja to racja! Dobry tekst
Szczerze – uważam że katar to nic takiego! Kaszel poinfekcyjny to tez nie powód do izolacji społecznej!
Są dzieciaki z lepsza i gorsza odpornościa. Niestety rodzice dzieciaków zaczynących przygodę z przedszkolem, tych ze słabszą odpornością nie mają łatwej drogi. Ale to nie powód żeby mówić wszystkim innym – trzymajcie dzieci z katarem w domu!
Moje dziecko kaszle od 6 tygodni, niestety dzieciaki z alegią/astmą oskelorzową często tak mają. Kaszel/katar utrzymuje się u nich dużo dłużej nawet po zwykłej infekcji, często pomimo stosowania sterydów. I tak kaszlą często po wejściu do pomieszczeń/zmianie temperatury. Zdania pediatrów są podzielone odnośnie takich przypadków – jedni mówią trzymać w domu, drudzy normalnie funkcjonować, chodzić do przedszkola. Przychylamy się do zdania tych drugich – nasze dziecko chodzi do przedszkola z kaszlem/katarem również, inaczej wogóle by nie chodził. Na szczęście nasze ciocie podchodzą do tego racjonalnie, widzą że nie ma innych objawów. Na wzrok innych rodziców nie zwracam uwagi – na szczęście do tej pory nie trafiliśmy na ludzi przewrażliwionych na tym punkcie. Dzieci w przedszkolu/ale również dorośli w pracy/środkach komunikacji często chodza przeziębieni o tej porze roku. Infekcję możemy złapać wszędzie. Są 2 wyjścia – nie wychodzić z domu/do skupisk ludzi, bo przecież możemy coś złapać lub zmienić strefę klimatyczną.
Ja mam w domu dwoje alergików i astmatyków. Jak starszy poszedł do przedszkola to po kolejnej infekcji wrócił dopiero w lutym bo co rusz zapalenia obturacyjne oskrzeli. Po diagnostyce i wdrożeniu leczenia jest ok. Teraz z młodsza przerabiamy codzienne inhalacje. Tak moje dzieci kaszla, tak chodzą do przedszkola z katarem ale te objawy nie są z infekcji tylko z powodu alergii i astmy. Jak widzę ze dzieje się coś poważniejszego, gorzej się czują, stan podgoraczkowy to zostają w domu „na obserwacji”. Zdarzyło się kiedyś w szatni gdy syna wcześniej odbierała ze.mama przysłał po dziecko które miało 39 st okazało się ze „rano był coś niewyraźne ale puscilam do rzedszkola” a kilka dni później połowa grupy chora…
Ja nie puszczam przeziębionego Bąbla do przedszkola . Raz, że nie chcę narażać innych dzieci. A dwa – że domyślam się, czym to się skończy dla nas (pogorszeniem się jego stanu, nasileniem choroby i przekształceniem się jej w coś poważniejszego – bo zwykle tak bywało u niego z każdą wcześniejszą infekcją, która nie była do końca doleczona). W efekcie straci dużo więcej dni w przedszkolu – więc w takich sytuacjach wolę przetrzymać go w domu.
Moja córka nie chodzi do przedszkola, ma 1,5 roku. Za to chodziła na zajęcia dla maluchów na sali zabaw. Przez tydzień. Widziałam dzieci z gilami, kaszlajace, byłam zła, ale pomyślałam cóż niech się hartuje. Ale kiedy złapała infekcje (dotychczas wcale nie chorowała) zrezygnowałam z zajęć. Sama jestem w ciazy nie mam ochoty chorować bo jakaś mamusia przyprowadza na półgodzinne zajęcia (na których sama jest z dzieckiem) chorego synka czy córkę. Niestety taka jest nasza rzeczywistość. A później dużo się mówi o powikłaniach. Nic dziwnego, bo zamiast przytrzymać dziecko w domu chodzą gdzie się da po centrach handlowych…
Zasmarkane i rozgorączkowane to też co innego niż po prostu katar i pociąganie nosem, w mojej opinii. 🙂
U nas Kuba już drugi tydzień w domu, bo kolejna infekcja. Zazwyczaj zaczyna się od niewinnego kataru, ale ile dzieci w grupie z gilami do kolan (zielonymi) to nie wspomnę
Tak, co do takich przypadków mam swoje zdanie.Choć nie wkładam wszystkich do jednego wora. Czasem dzieci po prosty kaszlą miesiącami i ok. Nic się nie poradzi, ale gdy tak jak piszesz sama widzisz dzieci ewidentnie chore, tak wiem to może stwierdzić lekarza, to nogi się uginają.
A jaki lekarz da zwolnienie z pracy na katar dzieci?
Niestety obawiam się, że żaden.
rinowirusy zaostrzają astmę dzieci lądują w szpitalu bo dziecko inne przyszło tylko z katarkiem. Katary dla astmatyków mogą być bardzo niebezpieczne. Rinowirusy dla seniora są zagrożeniem nawet dla życia.
Moj syn chodzi z katarem bo jest alergikiem. Ma bardzo wysokie uczulenie na plesn i roztocza.jak go czasem kaszel zlapie to masakra.ma katar i kaszel przez caly rok,leki ktore przyjmuje pozwalaja mu funkcjonowac. Niestety na odczulanie jest jeszcze za maly. Owszem kiedy widze ze katar zmienia swoja postac mlody siedzi w donu. Z goraczka czy nawet stanem podgoraczkowym w zyciu bym go do przedszkola nie puscila. A co zrobic z nauczycielami ktorzy specjalnie w bardzo zimne dni otwieraja okna aby niby przewietrzyc? I to wlasnie wtedy kiedy dzieciaki bawia sie w jego poblizu.sale mozna przewietrzyc rano czy jak dzieci ida na stolowke na sniadanie czy obiad. Ale nie,wietrzone jest wtedy kidy jest duzo dzieci. Pani robi selekcje dzieci. Polowa zachoruje po takim super wietrzeniu i pani ma lzej.
A ja puszczam moje dzieci z katarem do przedszkola. Zarówno pediatra jak i wychowawczyni w przedszkolu stwierdziły, że katar to nie choroba i że dziecko nigdy nie nabierze odpornosci jeśli będzie trzymane w domu pod kloszem. Oczywiście tak jak już wczesniej było pisane – jest katar i katar. Jak gil jest do pasa albo zielony to zostajemy w domu. Nasz pierwszy rok w przedszkolu to był dramat, bo choroba goniła chorobę. Teraz jest duzo lepiej. Ale trzymanie dziecka z małym katarem w domu nigdy nie zbuduje mu odporności. Więc nie dajmy się zwariować 😉
Jeszcze dwa lata temu, kiedy mój syn zaczynał przygodę z przedszkolem, zgodziłabym się z tym artykułem niemal w 100%. Jak tylko dostał katar, kaszel zostawał w domu a ja psioczyłam na rodziców puszczających dzieciaki chociażby z katarem do przedszkola. Oj ale się wówczas nagadałam i naprzeklinałam. Mój syn na każde dwa tygodnie w przedszkolu następne dwa spędzał w domu. Po roku wyjechaliśmy do innego kraju i tu sytuacja jest zupełnie inna. Tutaj dziecko chore jest jak ma temperaturę moje drogie mamy. Z gilami czy kaszlem dzieci są przyjmowane i nikt nic nie mówi. Myślałam, że mój mały będzie wiecznie chory. Tylko tu dzieci są inaczej wychowywane w przedszkolu. One codziennie (niezależnie od pogody) wychodzą na dwór. My, jako rodzice, musieliśmy zapewnić im odpowiednie ubrania (kombinezony przeciwdeszczowe i zimowe, kalosze, ciepłe czapki, szaliki, itp.). Jak dzieci są na dworze to sale są wietrzone. Dzieci uczęszczają do przedszkola już od półtora roku i chorują (bo tego się nie da uniknąć), ale ZNACZNIE rzadziej niż w Polsce. Dla mnie jest jasne, że to nie chodzi o te gile, co wiszą po kolana ale o to jak się na dzieci chucha i dmucha w Polskich przedszkolach. Dużo ruchu i przebywanie na świeżym powietrzu jest świetnym pomysłem. Więc jeśli czyta to jakakolwiek pani przedszkolanka niech się nad tym zastanowi.
…z całym szacunkiem…nie przedszkolanka, a nauczycielka.
Tak z perspektywy lekarza – zakaźny jest katar wodnisty, na początku infekcji. Zielony czy żółty katar, o którym Pani pisze, może być zejściową formą infekcji np.po tygodniu jej trwania i NIE ZARAŻa. Choć z doświadczenia wiem, że panie w żłobku mają na ten temat dokładnie odwrotne zdanie 😉 pozdrawiam
U nas córka chodzi z katarem do przedszkola. Jest alergikiem i zanosilam zaswiadczenie do przedszkola. Kataru nie ma tylko latem dlatego ciezko by bylo nie posylac jej bez kataru, ale nie chodzi chora.
Po infekcji idzie do przedszkola czasem jeszcze kaszlac, ale najczesciej kaszle po nocy a w ciagu dnia juz nie. Czasem aie zdaza po wysilku. Jak corka zaczela chodzic co zlobka to co infekcje chodzilam z nia do lekarza. W tej chwili jezeli nie jest to nic poważnego to nie ide.
Na poczatki corka do zlobka chodzila 3-4 dnia a pozniej 2-3 tygodnie w domu, w tej chwili czasami w domu jest 3 dni a pozniej idzie znowu do przedszkola i chodzi duzo dluzej tak wiec kwestia nabrania odpornosci.
Oczywiscie uwazam ze chore dzieci nie powinny chodzic do przedszkola i moja corka chora nie chodzi, ale tez nie zawsze czuje sie komfortowo z tym ze corka kaszle jak tylko wchodzi do szatni bo np. biegla od bramy, albo wydmuchuje nos bo rano dostaje krople do nosa po ktorych leci jej z nosa. I gdybym nie wiedziala ze tak jest to patrzac z boku pomyslalabym ze ktos przyszedl z chorym dzieckiem ale staram się nie oceniać bo nie znam powodow dla ktorych rodzice przyprowadzaja kaszlace i smarkajace dziecko. Na szczescie jakos nie spotkalam sie z tym zeby rodzice przyprowadzali ewidentnie chore dzieci do przedszkola. Czasem kaszla, czasem smarkaja, ale zielonych gilow do pasa nie zauwazylam 😉
Po raz kolejny powtórzę to samo- hasło katar to nie choroba to bzdura. Dlaczego? Bo różne są dzieci i różna jest ich odporność. To po pierwsze. A po drugie bo jego przyczyn może być całkiem sporo. Często jest zwiastunem infekcji bakteryjnej, a ta już taka łatwa w samowyleczeniu nie jest…
Zdrówka dla Was to po pierwsze, po drugie nigdy nie posłałam, nie posyłam i nie będę posyłać chorych dzieci, a po trzecie polecam Wam na budowanie odporności odstawić te wszystkie chemiczne lekarstwa, które osłabiają organizm pozbawiając go zarówno tych dobrych jak i złych bakterii. Ja gorąco polecam zrobić syrop z czosnku, miodu i cytryny u nas jak są pierwsze symptony w postaci kataru zaraz aplikuje łyżeczkę syropu, a przez pierwszy rok chodzenia do żłobka moje córki dostawały syrop zapobiegawczo po jednej łyżeczce do tego tran i czystek i witamina D i efekt jest taki, że starsza córcia ostatni raz chorowała z antybiotykiem w marcu 2015 roku, a młodsza (wcześniak, żłobkowicz) w marcu 2017.
Dziękuję pięknie, właśnie czosnek od tyg w użyciu, na specjalne polecenia pani doktor. Czystek też podaje od miesiąca. Może będzie lepiej 🙂
Po pierwsze musimy odpowiedzieć sobie na pytanie „co znaczy chore dziecko”? Powiem Ci jak było u nas w zeszłym roku. Na początku Smok chorował. To znaczy po kilku dniach w przedszkolu łapał katar, po którym nie mógł spać, od razu zaczynał kaszleć i mieć wyższą temperaturę. Zostawał w domu. Źle się czuł.
Po pierwszym miesiącu zaczęłam mu podawać entitis i też łapał katar, a raczej miał go cały czas. Raz był mniejszy, raz większy. Raz był bardziej przeźroczysty a innym razem bardziej biały czy żółty. Czasem zaczynał kaszleć, ale to nie była choroba w pełnym tego rozumieniu. Młody czuł się dobrze, spał spokojnie, chodził do przedszkola. Mimo to dwa razy został w domu. Raz, gdy rano zobaczyłam u niego wysypkę (szkarlatyna) i drugi raz, gdy zaczął brzydko kaszleć i okazało się, że miał infekcję w płucach (akurat to było po świętach, więc nie był wcześniej prawie 2 tygodnie w przedszkolu).
Gdybym miała go zatrzymywać w domu przy katarze, w ogóle by nie chodził do przedszkola i niestety by na tym sporo ucierpiał.
Do tego warto pamiętać, że zarażamy się zanim pojawią się objawy choroby. Nasza szkarlatyna zaraziła kilka innych dzieci, a Młody dzień wcześniej był okazem zdrowia (żadna gorączka, katar ani wysypka)…
Święta prawda, katar to oznaka osłabienia układu odpornościowego. I dziecko z gilami powinno siedzieć w domu – dla swojego komfortu również.
Mam tak samo jak Ty… córka od września poszła do żłobka (ma 2 latka). We wrześniu ze względu na infekcje chodziła 6 dni, w październiku jak dotąd leci 4, ale już dostała katar (nie zielony). więc od przyszłego tygodnia znowu siedzimy w domu…
Dziecko w czasie choroby czy przeziębienia powinno mieć dużo odpoczynku i wyleżeć to w łóżku, a nie chodząc do przedszkola. 🙂
U nas niestety też zdarzają się takie sytuacje i do przedszkola przychodzą chore dzieci. Dbam o mojego synka i aby zwiększyć jego odporność to codziennie podaję mu tran oraz sok z czarnego bzu ( kupuję w aptece Melissa, bo tam jest 100 % soku) i jak na razie choroba nas nie dopadła. : )
Chore dzieci, a tym bardziej z temperaturą, nigdy nie wysyłam do przedszkola. Przez takie wzajemne zarażanie się na okrągło jest się chorym i te wirusy po prostu krążą między dziećmi.
Jako nauczycielka patrzę na każdy taki przypadek bardzo indywidualnie. Najbardziej irytuje mnie gdy wiem, że matka z ojcem nie pracują, a i tak przysyłają chore dziecko do szkoły.
Chorego do żłobka nie puszczam i do szału doprowadza mnie. Ze inni puszczają
Ja wolę dmuchać na zimne 🙂
Dzieci z katarem to jedno. Czy ktoś spojrzał na to z innej perspektywy? Ile razy zdarzyło się, że nauczycielki i inny pracownicy chorzy, z katarem itp. pracowali zamiast iść na zwolnienie? Według mnie zdarza się to dość często. Kolejna sprawa, że syn ma 6 lat i obliguje go obowiązek szkolny. Gdyby dzieci w tym wieku opuszczały przedszkole ze względu na katar mogłyby być nieklasyfikowane a wiadomo, że mają kontakt z młodszymi dziećmi. Nie wszystko jest czarno-białe.
Właśnie, ja często znam ten tekst – nie ma kataru jest zdrowy ma alergię :DDDDD a zielone gile po pas i kaszel astmatyka…
U nas katar jest niestety jak rok długi – w lecie uczulenie na trawy, w zimie na kurz :/
Na jednej z grup na fb przeczytałam pytanie Polki mieszkającej w Anglii dlaczego nasze dzieci tak często chorują,bo jej dzieci w Anglii wcale. Okazało się,że puszcza je z katarem i kaszlem do przedszkola, więc… chyba jednak chorują tylko u nich nie jestto powód do zostania w domu.
Ale wiesz, ja już teraz staram się nie oceniać innych. Czasami jest naprawdę podbramkowa sytuacja. Z tego co się orientuję nie pracujesz zawodowo, więc jeśli Jas jest chory nie masz problemu kto z nim zostanie w domu. Ja chodzę do pracy. Raz zdarzyła nam się sytuacja,że Ala jeszcze w niedziele kładła się zupełnie zdrowa, w nocy też nic się nie działo, a nad ranem obudziła się z kaszlem. Dzwonię do jednej koleżanki, czy mnie zastąpi – nie. Druga – nie. Więcej osób w pracy nie ma. Mój chłopak też do pracy pójść musiał. Babcia, która normalnie zostałaby z Alą byłą na 3 tyg w sanatorium, moi rodzice mieszkają 3godziny drogi od nas. Wiecej osób do pomocy brak. I można by powiedzieć, że trzeba było to przewidzieć, są rodzice, którzy zatrudniają nianie na czas chorób dziecka, ale my na co dzień mamy babcie – tylko akurat wtedy jej nie było. Ala poszła do żłobka, na następny dzień zorganizowałam już moich rodziców, którzy wzięli urlop z pracy (ja mam umowę zlecenie, praca wg grafiku, więc nie mam l4). Nie jestem dumna z tego, że wtedy zawiozłam Alę do żłobka,ale rozumiem rodziców, którzy muszą dziecko wysłać. Wierzę, że to nie jest ich widzimisię i niedostrzeganie problemu. Tzn. jesli nie mają żadnej pomocy do dziecka, a często choruje to trzeba się zastanowić co dalej, ale są właśnie różne kryzysowe sytuacje. Taka niania też może wtedy wystawić, wiele rzeczy może się wydarzyć, więc zanim spotkała mnie ta historia to inaczej na to patrzyłam.
Wiem, że wiele osób wysyła do przedszkola chore dzieci, bo np. nie maja co z nimi zrobić, obawiają się kolejnego urlopu itp. Niestety to zagrożenie nie tylko dla chorego dziecka ale także jego otoczenia.
moje córki już przedszkole zaliczyły. Młodsza jest w zerówce. I swoje odchorowały. Młodsza przez 2,5 roku chorowała non stop. Szybko łapała od innych i sporo antybiotyków zaliczyła. Na szczęście z czasem faktycznie jest lepiej. Mamy połowę października – i póki co nie opuściła nawet jednego dnia 🙂 Więc jest nieźle.
A co do przeziębień. Ja zauważyłam że w niejednym przedszkolu Panie same starają się zmniejszyć liczbę dzieciaków. Przewiewy w klasach czy spacery w deszczu potrafią zdziałać cuda z frekwencją. I są praktykowane. A dzieciaki naprawdę są różne. Starsza jest z tych odpornych – zasmarcze 2 razy kichnie – lekarz powie że ok z nią i może chodzić. Zarazi 3 innych i jej przejdzie. Z kolei młodsza była tym dzieciakiem które wszystko łapało 🙂 Po 3 latach poprawa. Tak czy inaczej nie ma co wszystkich wrzucać do jednego wora
Taaak, ja też mam swoje dzieci. Córka 3 lata w grudniu skończy, syn 1 w listopadzie. Córka od października 2016 chodziła do żłobka, teraz do przedszkola. Przez pierwszy rok był hardcore, 2 tygodnie w domu, tydzień w przedszkolu. Nabrała odporności i w tym roku czwarty tydzień chodzi i nie choruje. Nie macie wpływu na innych rodziców, a niektórzy z nich są zwyczajnie idiotami. Tłumaczenie typu 'zrozumcie mnie, mam umowę o dzieło czy zlecenie’ albo 'nie mam z kim zostawić ’ mnie nie przekonuje, bo taki rodzic ma w dupie, że ja zostaję z chorymi dziećmi w domu, nie śpię po nocach, odciągam gile i chodzę wkurzona przez tydzień. O rachunkach za leki nie wspomnę. Pozdrawiam
U nas jak jest katar alergiczny to idzie Młody do przedszkola ale jak wiem że to przeziębienie zostaje w domu, bo potem mam tylko problemy i bieganie po lekarzach
Do wszystkiego trzeba podchodzić zdrowo-rozsądkowo, po paru latach, albo przy drugim, trzecim dziecku to już kwestia wyczucia 🙂
U nas wygląda to tak, że córa była we wrześniu w przedszkolu tylko 10 dni, w październiku choruje już drugi tydzień, ale tak naprawdę ma „tylko” kaszel. Z takim kaszlem do jej przedszkola chodzi normalnie pewnie z połowa dzieci. Jest mi ciężko bo pracuję zdalnie z domu i super byłoby gdyby Z . była wtedy w przedszkolu, ale chcę dla swojego dziecka jak najlepiej. Boję się, że infekcja przerodzi sie w zapalenie ucha czy oskrzeli. I obiecałam sobie, że gdy następnym razem jakieś dziecko kichnie na moją córkę w szatni – głośno zwrócę uwagę. Trzeba reagować!!!
Oczywiście, że to problem. Trzeba uważać na dzieci szczególnie teraz
Temat rzeka. Ja jestem alergikiem, więc całą wiosnę kicham jak najęta i ludzie się na mnie dziwnie patrzą 😉
W pełni się z Tobą zgadzam bezmyślność rodziców, lub niechęć pójścia na zwolnienie lekarskie przeważają nad wszystkim i później wiadomo jakie są tego skutki.
U nas chory syn na pewno nie pójdzie do przedszkola, nawet gdy łapie go przeziębienie to odpuszczamy. Jednak po ostatnim zapaleniu krtani syn pokaszliwał jeszcze z 2 tygodnie… tydzień jeszcze posiedział w domu, ale później go puściliśmy i w sumie po kilku dniach przeszło. Dlatego czasami ciężko wyczuć jak to jest, ale przy gorączce, czy gilu do pasa nie ma mowy. Puki co u nas w przedszkolu jeszcze nie spotkałam się z rzeczywiście chorym dzieckiem. Ale teściowa pracuje w innym i opowiada jak dzieci przychodzą z gorączką, albo całą noc wymotują, a rano i tak rodzice przyprowadzają dziecko do przedszkola informując, że od godziny jest już ok MASAKRA!
PS. Sama czasami po chorobie mam jeszcze kaszel przez 2-3 tygodnie (szczególnie po nocy) i ciężko było by dziecko trzymać miesiąc w domu z tego powodu.
Z tym katarem to zawsze jest problem. Z jednej strony nie chciałabym aby dziecko zarażało inne dzieci a z drugiej strony pytanie ile można brać zwolnienia w pracy „na katar”. Choć patrząc na to, ze rodzić potrafi posłać dziecko z antybiotykiem to katar wygląda zupełnie niegroźnie.
Temat trudny, sama nie zawsze wiem co robić, córka już parę razy złapała katar i raz gorączkę w przedszkolu w ciągu tych pierwszych dwóch miesięcy. Siedziała w domu po kilka dni, bo nie miała żadnej większej choroby. Obecnie od jakiegoś czasu ma kaszel, bardzo niefajny, ale… Wydaje się, że jest on na tle nerwowym. Gdy płacze, gdy zwracam się uwagę, gdy się stresuje, kaszle głównie rano i wieczorem. Nic więcej jej nie dolega. Pytam pań z przedszkola – tam nie kaszle i nie kicha. Jest okazem zdrowia. Także bywa roznie. Ale nie uznaje przyprowadzania całkiem chorego czy gorączkującego dziecka do przedszkola.
Oj dużo bym mogła napisać w tym temacie i korci mnie bardzo by walnąć u siebie na blogu taki właśnie tekst 😉
U nas sytuacja wygląda tak. Syn nie chodził do przedszkola, bo w domu była malutka wtedy siostra, która urodziła się przedwcześnie i odporność miała niewielką. Pomimo tego żadne z moich dzieci nie chorowało, dopóki syn nie poszedł do pięciolatków. Wtedy się zaczęło… Tak jak piszesz: trzy tygodnie w domu, tydzień w szkole i na nowo. W pewnym momencie zaliczył 17 razy antybiotyk w ciągu roku! Non stop katar i za moment zapalenie ucha, aż skończyło się tak, że dziecko nic nie słyszało! Niewiele brakowało i straciłby słuch (trafiliśmy na beznadziejnego laryngologa, kiedy zmieniliśmy lekarza wszystko wróciło do normy).
Oczywiście nie muszę chyba pisać, że córeczka chorowała także, bo zarażała się od brata. Potem w wieku 4 lat wysłałam ją do przedszkola i sytuacja wyglądała podobnie, nie tak tragicznie jak w przypadku syna, ale też często chorowała. Niestety u niej mamy problem dodatkowy, córeczka na podwyższenie temperatury reaguje drgawkami gorączkowymi, a od lutego ma padaczkę. Przedszkole musieliśmy odpuścić…
Trafiliśmy w końcu do bardzo dobrego immunologa. Profesor najpierw nas skrzyczała, że nie dajemy dziecku nabrać odporności, a potem pokazała nam nasze błędy. Od tego czasu puszczam dzieci z katarem do szkoły, ale żeby nie było chodzi o katar wodnisty, przezroczysty, a nie zielone gile po pas. Oczywiście, gdy tylko pojawią się dodatkowe objawy typu kaszel czy temperatura, dzieci zostają w domu. I wiesz co? Nie chorują! Syn opuścił dwa dni, bo miał jelitówkę, córeczka trochę więcej, ale nad nią trochę bardziej „chuchamy” ze względu na padaczkę.
Dodatkowo synowi podaje Imupret N na odporność i póki co (odpukać w niemalowane) nic go nie bierze. Córeczce niestety nie mogę podawać tego specyfiku, bo jest na alkoholu (minimalne ilości), a przy lekach przeciwpadaczkowych nie wolno, ale podaje jej Tran z Domowej Apteczki.
Z katarem – zależy jakim. Czasami idą. Z kaszlem od razu lądujemy u pediatry na osluchaniu. Jak pozwala chodzic to puszczam. Jak niewyrazni zostają w domu. A z temp nigdy! Sama jak mam temp to ostatnie o czym myślę to towarzystwo innych. A taki maluch potrzebuje jeszcze bliskości dodatkowo rodziców, które da mu poczucie bezpieczeństwa i że wszystko będzie dobrze. Nie chodzę czesto na l4, ale nie boję się go brać, kiedy moje dziecko potrzebuje.
Kochana, jak ja Cie rozumiem. U nas pierwsze pol roku chodzenia do przedszkola bylo wyjete z kalendarza.