Macierzyństwo, euforia czas spędzany z dzieckiem, najpiękniejszy czas w życiu chyba każdej mamy. Zapach noworodka, rozpływanie się nad postępami w jego rozwoju aż wreszcie koniec urlopu rodzicielskiego lub macierzyńskiego i czas powrotu do pracy. Trudny czas dla całej rodziny, zmiana planu dnia i dotychczasowego życia. Nie zawsze łatwa, czasem utrudniana przez niektóre osoby. Ceną, jaką ja zapłaciłam za to że po raz drugi zostałam mamą, to była utrata pracy, ale dla tych cudownie spędzonych lat z moimi chłopakami warto było.
Cena macierzyństwa
Polityka prorodzinna niestety w Polsce jeszcze kuleje i daleko nam do bardziej prorodzinnych państw, to zdecydowanie nie żałuje, że zdecydowałam się na 2 dziecko. I w nosie mam, że pracodawca zrobił wszystko, bym zwolniła się sama, zmieniając mi warunki pracy i przenosząc 70 km od domu, zabierając służbowe auto i zmieniając stanowisko pracy. Niestety po powrocie z urlopu rodzicielskiego nastąpiło duże zderzenie z rzeczywistością. Jednakże wszystko niby zgodnie z umową, którą miałam podpisaną kilka lat wcześniej. Niestety pracodawca nie był miły i to, że rzucił mi kłody pod nogi, skłoniło mnie do tego, bym sama podjęła tą trudną dla mnie decyzje o odejściu z pracy. Nie dałabym rady wytrzymać tam nawet dnia dłużej.
Kosztowało mnie to wszystko dużo nerw i zdrowia, jednak nic nie jest ważniejsze od moich dzieci, a zostając w tej pracy, niestety dzieci widywałabym rano i późnym wieczorem. Uważałam, że nie ma takiej ceny, którą bym zapłaciła za to, by nie uczestniczyć w ich wychowaniu. Choć łatwo nie było. Jednak dałam radę.
Strata pracy, trudno się mówi!
Dla tych wspólnych lat spędzonych z Jasiem, opieki nad nim, obserwowania jego rozwoju, pierwszych prób, siadania, raczkowania i wreszcie chodzenia, oraz pierwszych wypowiedzianych słów warto było. Każda chwila była i jest bezcenna. Nie ma pieniędzy, które bym za to oddała. Za każdy uśmiech mojego syna, grymas na buzi, za każdy całus skradziony mu, kiedy spał. Za to, że mogłam w 100% poświęcić się dzieciom w szczególności temu młodszemu za to, że miałam czas na czytanie bajek, wspólną zabawę, układanie klocków i spacery.
Mam nadzieje, że czas spędzony z nim będzie najlepszą zapłatą, a niesamowity rozwój mojego synka i więź, jaka się między nami wytworzyła, jest dla mnie nagrodą. Cieszę się, że w pierwszych latach swojego życia został on ukształtowany przeze mnie, a nie przez nianię czy babcię. Choć wiem, że są mamy, które ze względów na sytuacje finansowa muszą wrócić do pracy bardzo szybko, ale znam też takie, które nie muszą, a i tak podrzucają dziecko do babci, żłobka lub opiekunki. Każdy robi jak mu wygodnie lub jak chce. Nie oceniam, bo nie o to chodzi i nie wkładam tu wszystkich do jednego wora.
Dla mnie dzieci są najważniejsze
Czas spędzony z moimi dziećmi, sama ich obecność, wspólne wycieczki do lasu, na basen oraz tysiące słów skierowanych do nich, ale także nieprzespanych nocy to najlepsze moje lata w życiu. Do dziś pamiętam jedną jedyną noc, którą mój 2-latek przespał całą, zabawy o 3 nad ranem, czasem układanie puzzli i czytanie książeczki, bo akurat stwierdził, że spał już nie będzie. Bycie z nim tak blisko oraz czuwanie nad jego snem w pierwszych tygodniach jego życia, zamiast samej spać zdecydowanie najpiękniejszy czas w moim życiu. Czas bycia mamą jest dla mnie bezcenny i chciałabym z niego zapamiętać jak najwięcej.
I nie będę się tu rozpspisywała o zyskach i stratach tego, że zostałam matką. Bo dla mnie rodzina i dzieci zawsze liczyły się na pierwszym miejscu. To, że jestem mamą dodaje mi sił i chęci do życia. Nawet jak jestem zmęczona czy chora musi mi się chcieć pobawić z moim synem. Muszę mieć czas na czytanie, zabawę układanie 10 raz z rzędu tych samych puzzli. I tak jest dobrze. Macierzyństwo to zdecydowanie lepsza organizacja własnego czasu. To cudowne uczucia jak synek podchodzi do ciebie i mówi Ci do ucha kocham Cię mamusiu, oraz przytula się i nieporadnie całuje.
Straty to oczywiście ciągły brak czasu na wszystko, na to by wyskoczyć z koleżankami na kawę, wspólne zakupy, może siłownię. Bo jak mam wybór siłownia czy basen z Jaśkiem zawsze jest basen. To na pewno strata pracy po urlopie, bo dla pracodawcy 2 lata to za długo, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz mam szanse szukać czegoś, co pozwoli mi spędzać więcej czasu z synami. Ale czy strata pracy może równać się z tym, co dały mi te wspólne lata spędzone z chłopcami, czy uśmiech dziecka można przeliczać na pieniądze?
Nie dla mnie nie ma ceny, której nie zapłaciłabym za swoje cudowne lata macierzyństwa, niepozbawionego oczywiście i tych gorszych chwil, bo nie zawsze jest różowo. Ale miłości do moich dzieci i czasu spędzonego z nimi nie mogę przeliczać na pieniądze.
cudowny wpis 🙂 jestem tego samego zdania czasu spędzonego z dziećmi nie można przeliczać na pieniądze i te chwile są dla mnie bezcenne 🙂 ja po porodzie córki wiedziałam że 3 lata zostanę z nią w domku a jako że w międzyczasie urodziłam jeszcze synka ten czas przedłużył się i w domku byłam prawie 7 lat i po powrocie do pracy dostałam wypowiedzenie ale nie żałuję ani trochę bo byłam z naszymi smykami w tych wspaniałych chwilach ich uczenia się świata i pomagałam i nadal pomagam im go poznać a praca no cóż teraz mam inną taką która pozwala mi spędzać z nimi popołudnia i zaprowadzić do szkoły i przedszkola lub ich odebrać ,by móc odrobić z córką zadanie i poczytać im bajkę na dobranoc no i weekendy mamy dla siebie dla rodziny bo rodzina jest na 1 miejscu od zawsze 🙂
Dla mnie też rodzina jest na 1 miejscu od zawsze. I tego się trzymam.
Pięknie to wszystko napisałaś. Rzeczy, o których mówisz, czyli brak czasu na różne przyjemności, to według mnie okres przejściowy. Pamiętaj, że dzieci szybko rosną 😉
Tak Kasiu dlatego ten czas jest dla mnie i moich dzieci najważniejszy. Dlatego cena tego, że straciłam prace to nic w porównaniu do tego, że spędziłam z nimi 2 cudowne lata.
Mnie właśnie za moment kończy się urlop, pracodawca zlikwidował moje stanowiska i tylko czekać aż prześle pocztą wypowiedzenie – nie powiem, że mnie to nie wzrusza, wściekam się czasem, bo sorry ale byłam dobrym pracownikiem, a z dzieckiem jest już pewnie trudniej wyrabiać ciągle nadgodziny. Ale powtarzam sobie, że to oznacza jedno: otwiera się nowy rozdział w moim życiu! I TO BĘDZIE LEPSZY ROZDZIAŁ od poprzedniego!
Też tak pomyślałam, zmiana na inne, nowe i może lepsze.
Sama wybrałam taką pracę, która daje mi możliwość spędzania z synkiem dużej ilości czasu. Może nie zarabiam fortuny i nie pracuję na wymarzonym stanowisku. Ale praca 24h.7 dni w tygodniu, nie dałaby mi takiej satysfakcji, jaką daje syn. Gdy mogę codziennie patrzyć jak się zmienia i rozwija.
Zdecydowanie się cieszę, że mogłam z moim synkiem być przez pierwsze dwa lata jego życia i teraz z perspektywy osoby pracującej muszę stwierdzić, że chętnie bym do tego wróciła 😉
Tak ten czas macierzyńskiego, ktoś by powiedział a co ta matka robi w tym domu, ale robi bardzo dużo. Najważniejsze to dba o swoje dziecko i jego tozwój.
pięknie napisane 🙂 podzielam Twoje zdanie. Sama byłam z moimi dziećmi długo bo po 3 lata. i uważam że było to najlepszy czas na wyposażenie ich w takie umiejętności by teraz w wieku szkolnym byli bardzo samodzielni i zaradni. A ja mam teraz czas dla siebie, dla swojej kariery zawodowej. To co udało mi się im przekazać w wieku wczesnodziecięcym owocuje teraz;) dużo zależy jak bardzo kobiety- matki angażują się w wychowanie swoich dzieci i jak wykorzystują czas spędzany w domu bo samo „siedzenie w domu” korzyści nie przynosi. Dlatego kobiety dokonują różnych wyborów. Ja bym jednak nie zmieniła swojej przeszłości mimo że było chwilami ciężko, finansowo też trzeba było dokonywać trudnych wyborów wiem że dobrze zrobiłam odkładając pracę na później. Teraz się w niej realizuję z dużą większą energią i zapałem niż robiłabym to będąc rozdarta między tęskniącymi dziećmi a wymaganiami szefa. Moja mama w przeszłosci dokonała podobnego wyboru i może dzięki temu ja też jestem kim jestem;) Kobiety matki wazne w tym wszystkim jest też nie zatracić siebie i dbać o samorozwój. Ja między pieluchami a klockami uczyłam się języków, po to by pozniej zdać potrzebny certyfikat który okazał się paszportem do nowej świetnej pracy. Uważam że macierzyństwo dodało mi energii do rzeczy z pozoru niemożliwych.I też nie żałuję że zdecydowałam się na 2 dzieci w tak niekorzystnym z punktu ekonomicznego czasie. 🙂
Bardzo dobre podejście, cieszyłaś się macierzyństwem jednocześnie myślałaś o przyszłości. Brawo i gratuluję.
Dokładnie! Nie możemy przeliczać czasu spędzonego z dzieckiem/dziećmi na pieniądze, które możemy zarobić.
My świadomie podjeliśmy decyzję, że zostaje w domu najdłużej jak się da. I dziękuje z całego serca, że mam tą możliwość być kurą domową i mamą na cały etat. Antek tak szybko rośnie, że po latach mogłabym żałować tego co straciłam, tego czego nie da się nadrobić.
Tak dzieci tak szybko rosną, zmieniają się praktycznie z dnia na dzień.
Celnie podsumowane – czasu z dziećmi nie da się wycenić! Mimo, że jestem w domu od ponad sześciu lat, mam tylko jedną córkę i tym bardziej cieszę się, że z nią zostałam, że miałam możliwość byc z nia i przy niej w każdej ważnej chwili 🙂 Drugi raz nie dane mi jest to przeżywać, więc co mi po pieniądzach, gdybym nie widziałą jak rośnie moja córka 🙂
Niestety nasz system pozwala na to by pozbawiac matki w tak niewyszukany sposob miejsca pracy, choc w sadzie pewnie bys wygrala. Ale czy chcialabys przez 2 lata walcyc o powrot tam? Mysle, ze kobieta- matka procz priorytetow zwiazanych z macierzynstwem dojrzewa do rozwijajacej i odpowiedzialnej pracy. Sama jako pracodawca wole zatrudniac kobiety „dzieciate”, poniewaz sa bardziej oddane pracy. Napewno znajdziesz dobra prace, gdzie bedziesz doceniana. 🙂
Dziękuje za tak budujący komentarz, na to liczę, że odnajdę swoja pracę marzeń.
Piękny post 🙂 Coś chciałam dodać, ale w sumie to wszystko zostało powiedziane
Kochana pisz, może o czymś zapomniałam.
Zdecydowanie masz rację. Bilans jest zawsze na plusie, gdy poświęcam czas opiekując się dziećmi 🙂
Dzieci są całym światem. Nawet z taką żadną polityką prorodzinną jak w naszym kraju 🙂
Zdecydowanie. I pisząc ten wpis właśnie to miałam na myśli.
To wszystko, co piszesz, to prawda. Podjęłam podobną decyzję. Zrezygnowałam z pracy, żeby móc być z dziećmi. I wiesz co – po jakimś czasie nowa praca znalazła mnie sama. Tego życzę również Tobie.
Dziekuje Ci bardzo, ja wciąż szukam, ale nie spnam sie bo Jasiek troche nam choruje więc na spkojnie. Jakoś sobie radzmy. Praca jak nie taka to inna.Fantastycznie że Tobie tak sie udało.
Tak jak każde dziecko jest inne, tak też każda mama jest inna. Osobiście podziwiam kobiety, które zdecydowały się zostać w domy. Ja wiem, że nie dałabym tak rady. Praca zawsze sprawiała mi ogromną przyjemność, dlatego oczywiste było dla mnie, że wrócę do niej szybko. Wróciłam, kiedy Hanka skończyła 7 miesięcy. Bywa ciężko, żeby tak czasowo wszystko dobrze zgrać, ale dajemy radę. Każda chwila z Hanką jest dla mnie bardzo ważna i kiedy wracam do domu, jestem tylko dla niej. Czy żałuję, że wróciłam do pracy? Nie. Spełniam się zawodowo i jestem szczęśliwą mamą 🙂
I to jest najwazniejsze, każda z nas chce czegoś inneg i bardzo dobrze. Bo szczesliwa mama to mama na 100% oddana dziecku.
Cały czas myślę, co będzie ze mną. Uwielbiam spędzać czas z moim dzieckiem i nie wyobrażam sobie, że miałabym puścić go do żlobka, przez co 2 lata z pewnością zostanę z nim. Żeby było ciekawiej, moja praca została 400 km stąd, więc nie ma szans, żebym do niej wróciła. Tutaj powoli mój pracodawca sprzed 2 lat się odzywa, w przyszłym tygodniu znów łapię u niego dniówki, ale to nic poważnego… Chciałabym bardzo wymyślić do tego czasu coś, co przyniesie mi pieniądze i czas dla dziecka, a jakby tak jeszcze satysfakcja z tego była, to już w ogóle super! 😉
Cudne mamuska! Rodzina zawsze najwazniejsza… I na zawsze.
Najprawdziwsza prawda. Też jestem z Sebkiem w domu od prawie trzech lat z własnego wyboru ale teraz też wiem że etatu już nie mam i trzeba będzie czegoś poszukać jak synek pójdzie do przedszkola. Jednak nie żałuję bo czas z dzieckiem jest BEZCENNY.
Dokładnie! Tak, tak, tak! Dziecko najważniejsze, u nas urlop za chwilę się skończy i nie mam zamiaru wracać, zostawić dziecko pod opieką kogoś innego, brrrr….obcego-NIE. Nie dla mnie. Wolę nie mieć góry pieniędzy, ale mieć wspólne chwile z moją córeczką. Nie ma nic cenniejszego…
Po raz kolejny wpis skrada moje serce. ❤ taki prawdziwy ?
Ja podobnie jestem z moim synkiem juz 4 lata w domku ale niestety nie mogę ich nazwać najszczesliwszymi w moim życiu choć bardzo bym chciała a to wszystko przez mój obsesyjny strach o jego zdrowie. Nie różni się on w prawdzie niczym od swoich rówieśników, jednak strach przed typowymi chorobami jego wieku paraliżuje mnie i odebrało mi całą radosc w z macierzyństwa. Bardzo martwię się gorączką, zapaleniem krtani… marzę o tym by mały juz dorosl, tłumacze sobie ze i tak jest już duży ale ten ciągły strach o niego powoduje że mimo tego że mały choruje raz na miesiąc lub dwa wydaje mi się ciągle ze choruje cały czas. Jest ciągły strach , a tak żyć jest bardzo ciężko. ..
Także zdecydowałam że to właśnie ja zajmę się synkiem przez pierwsze 3 lata, bo kto jak nie ja poświęci mu tyle uwagi,nauczy czy wytłumaczy? Synek zawsze był i będzie na pierwszym miejscu. Nic mu nie braknie a szczególnie miłości i poświęconego czasu na zabawę i naukę 🙂 . Trzeba to docenić, dzieci szybko rosną. Jeszcze znajdziemy czas na swoje przyjemności i wyjścia 😉