Ponad 33,4 tys. osób naliczono podczas ogólnopolskiej akcji liczenia bezdomnych – podało MRPiPS. W porównaniu z poprzednim badaniem liczba osób bezdomnych zmalała o 2,7 tys. Główne przyczyny bezdomności to eksmisje i konflikty rodzinne. Ponad 83,5 proc. bezdomnych to mężczyźni. Żyją one przede wszystkim w placówkach dla samotnych matek, ale także w domkach na działkach i m.in. w altankach dane sprzed roku[i]
Jak poinformowała minister Elżbieta Rafalska, w porównaniu z badaniem przeprowadzonym w 2015 r., liczba osób bezdomnych zmalała o 2 753 osoby. W tym roku w momencie realizacji badania zdiagnozowano 33 408 osób bezdomnych, z czego 83,55 proc. stanowili mężczyźni (27 911 osób), natomiast 16,45 proc. – kobiety (5 497 osób).
Nieoficjalnie jednak wiemy, że osób bezdomnych jest dużo, dużo więcej. W tym również dzieci. Spotykamy ich wszędzie, na ulicy, w parkach na klatkach schodowych i przystankach autobusowych. Bezdomność związana jest z wieloma przyczynami: alkoholem, bezrobociem, problemem mieszkaniowym, kryzysem w domu, rozpadem rodziny i pewnie jeszcze wiele sytuacji życiowych można by tu wymieniać. Według statystyk bezdomność dotyka najczęściej samotnych mężczyzn, choć i kobiet jest coraz więcej. Jak wielu bezdomnych, tak też wiele powodów i sytuacji losowych, przez które osoby te straciły swoje mieszkania lub domy. Niekiedy powoduje to rozpad rodziny lub utrata pracy. Nie zawsze, zatem osoby bezdomne znajdują się w takim położeniu z własnej winy. A ilu z nich w okresie zimy umiera z wychłodzenia?
Główne przyczyny bezdomności
Główne przyczyny bezdomności, które wskazały osoby bezdomne, to zazwyczaj eksmisja, oraz konflikty rodzinne. W dalszej kolejności znalazły się: uzależnienie oraz brak pracy.
Powinniśmy o tym pamiętać i nie lekceważyć tego problemu, tym bardziej teraz w okresie zimy bardzo wielu bezdomnych narażonych jest na śmierć z wychłodzenia. Sytuacji możemy spotkać wiele, leżący na ławce wyglądający na lumpa człowiek wcale nie musi nim być. Nie musi być tez pijakiem, czy bezdomnym. A nawet, gdy jest alkoholikiem, brudnym i śmierdzącym, też zasługuje na pomoc. Czasem wystarczy tylko zadzwonić po straż miejska. Chłopaki po odebraniu im fotoradarów aż rwą się do roboty. Nie ma zgłoszeń, będą zwolnienia.
Bezdomność to nie wyrok
Bezdomność to stan kryzysowy, na który skłąda się wiele czynników. Brak miejsca zamieszkania i środków pozwalających zapobiec sytuacji niestety bardzo szybko spycha na margines społeczny. Przyczyny skazujące na ten przykry los bywają różne. Musimy jednak pamiętać, że nie każdy bezdomny znalazł się w takiej sytuacji z własnej winy.
Będąc z Jasiem na spacerze w pobliskim lasku zauważyłam obok ławki leżącego zakrwawionego faceta. Wyglądał na lumpa nie ruszał się. Byłam sama z małym dzieckiem. Niewiele myśląc zadzwoniłam po policje, oni po karetkę. Czekałam na ich przyjazd kilkanaście minut. Okazało się w międzyczasie, że facet oprzytomniał, wstał i odszedł chwiejnym krokiem. Nie goniłam go, mróz był straszny a on zakrwawiony szedł po chaszczach. Przyjechała karetka i policja oczywiście spisali moje dane, a potem policja zaczęła po śladach krwi szukać tego człowieka.
Okazało się, że daleko nie odszedł i gdyby nie moje wezwanie to być może już by nie żył. Czy się bałam, pewnie, że się bałam i to jak cholera, bo przecież byłam sama z dzickiem, w lesie. Innych spacerowiczów nie było. Mogłam udać, że go nie widzę, że nic się nie stało, po co mi było tracić czas. A no właśnie po to, by potem chodząc z moim synkiem w tym miejscu się nie zastanawiać czy ten człowiek żyje i co się z nim stało.
Widząc bezdomnego, jak w takich sytuacjach reagujecie?
A niestety już zaczął się czas gdzie bezdomni zaczynają sypiać na klatkach schodowych. Zastanawiamy się, co z nimi robić. Pewnie, że nam to przeszkadza, jak śpi taki na klatce i śmierdzi od niego na kilometr. Zdarza się, że dzwonimy po pomoc. Przyjeżdża straż i zabiera ich do schronisk.
nie bądźmy obojętni…
Bezdomny, alkoholik, czy każdy inny człowiek inny, każdy z nas ma praw do życia i jego ochrony.
Więc jeżeli widzimy osoby, które znajdują się w stanie zagrożenia życia, śpią na śniegu, ławce czy gdziekolwiek indziej nie przechodźmy obok nich obojętnie. Pomyślmy, że być może nam kiedyś jak zasłabniemy i będziemy potrzebowali pomocy może też ktoś nam pomoże. Dwa lata temu mieliśmy na osiedlu bezdomnego, kiedyś nawet z nim rozmawialiśmy. Miał na imię Mirek. Dzieciaki zanosiły mu kanapki. Pamiętają do dziś jak w wigilię zanieśli mu ciasto. To ich też czegoś nauczyło. Traz widujemy kolejnych.
Chyba nie pił, nie czuć było od niego nigdy alkoholu. W ubiegłym roku już go u nas nie było, mam tylko cichą nadzieje, że nic mu się nie stało i znalazł swój dom. Nie chce nawet myśleć, że było inaczej i już go nie ma.
Jeżeli bezdomny chce ode mnie jedzenie dostanie je zawsze, jeżeli chce pieniądze a wiem, na co one pójdą niestety nawet złamanego grosza ode mnie nie dostanie. Nie patrzmy na nich jak na kosmitów nie wiemy co nas w życiu spotka!
[i] http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/504711,przybywa-bezdomnych-w-polsce-wiecej-bezdomnych-dzieci.html
Mamy to samo, zdrowe podejście. Jeśli ktoś poprosi mnie pod sklepem o bułkę, kiełbasę czy picie – nie odmówię. Przed świętami zaczepił mnie pan pod Lidlem z prośbą o kupienie jakiegoś jedzenia…zrobiłam dobry uczynek i dostał ode mnie kajzerki, wędlinę,sok i batona 😉
Mieszkam w małym miasteczku i tutaj ten problem raczej nie występuje. Fakt zdarzają się czasami takie osoby ale one s a raczej 'przejazdem’ i próbują dostać się do jakiegoś większego miasta. Głównie można ich spotkać na stacji kolejowej, a tam są odpowiednie służby które szybko reagują. Jednak jeżeli ktoś mnie prosi o jedzenie to nie odmawiam inaczej już jest jeżeli chodzi o pieniążki…
Kiedyś byłam naiwna i ta moją naiwność wykorzystano. Miałam bułki zrobione na zajęcia, ale spotkałam po drodze osobę proszącą o pieniądze na jedzenie. Byłam głodna i nie miałam kasy, ale chciałam dać coś od siebie więc oddałam jedzenie. Stwierdziłam, że dam radę! Ale chwilę po tym jak wręczyłam im bułki trafiły do śmieci! Wiec teraz pomagam tylko kiedy ktoś prosi o jedzenie i idę i kupuję coś konkretnego. Zero kasy!
Kasia ja też nie daję kasy nikomu.
Ja pieniędzy nie daję. Jedzenie tak. Znam kilku bezdomnych którzy mieszkają w noclegowni św. Brata Alberta. Mój wujek tam pracował kilka lat.
Często przebywają tam ludzie , którzy po prostu nie potrafili sobie poradzić z życiem. Jednak pracują, odkładają pieniądze. Są zadbani , czyści i nie różnią się niczym od tych co mają swój dach nad głową. Są też tacy , którzy przywiezieni do noclegowni ( np. po interwencji przechodnia) zostają jedną noc. Umyją się , dostaną jedzenia, nowe ubrania – w czasie zimy kurtkę – i rano śladu po nich nie ma. Nie chcą zostawać bo warunkiem zostania jest zero alkoholu. Żeby komuś pomóc , to ten ktoś sam musi chcieć pomocy.
Zdecydowanie tak, właśnie ten Mirek o którym pisałam był zadbany na miare swoich możlwości. Pieniędzy mu nigdy nie daliśmy bo nie chciał ale jedzienie tak.
Brawo za wzorową postawę obywatelską! Niestety wydaje mi się, że jako społeczeństwo nie mamy wykształconej świadomości obywatelskiej, że nie potrafimy się pochylić nad losem jednostki. Oczywiście jest to coraz częstsze, ale nadal jednak jednostkowe. Mam nadzieję, że to się zmieni. Najlepszego w 2016!
Dziekuję za miłe słowa, pomagam jak ktś chce przyjąć pomoc i o nia poprosi. Ale niestety kasy nie daję i nie złamie te zasady. Mogę coś kupić w sklepie itp. Ale nigdy nie przejde obojętnie obok śpacego nawet pijaka
Zdarzyło mi się raz ominąć człowieka leżącego na ławce, potem całą drogę do domu męczyły mnie wyrzuty… bo co z tego, że lato, może on nie spał, bo pijany, tylko coś mu się naprawdę stało?
Najgorsza jest świadomość, że robi ta większość osób, a nawet jeśli 9/10 po prostu śpi, to ta jedna osoba może potrzebować pomocy…
Własnie o to mi chodziło, mijamy taką ocobę a potem zjada nas poczucie winy. Tak ale śpiący na rozie szczeglnie teraz to pewna śmierć.